Mapa Polski

i

Autor: Shutterstock

Tim Marshall: Dlaczego Polska będzie łakomym kąskiem dla Rosji? [WYWIAD]

2017-12-23 7:00

Jak geografia wpływa na decyzje polityczne i dlaczego Polska zawsze będzie dla Rosji łakomym kąskiem – tłumaczy czytelnikom „Super Expressu” Tim Marshall, autor książki „Więźniowie geografii”.

„Super Express”: - W swojej książce „Więźniowie geografii” zwraca pan uwagę, że mówiąc o geopolitycznych zawiłościach zbyt rzadko zwracamy uwagę na geografię właśnie. A przecież każdy przywódca, prędzej czy później, musi się z nią zmierzyć. Czy to ze względu na ukształtowanie terenu, czy to ze względu na dostęp do surowców czy szlaków handlowych.

Tim Marshall: - Polityczni liderzy przy podejmowaniu decyzji muszą brać pod uwagę wiele czynników – historię, politykę, sytuację społeczną. Czasami muszą wziąć jednak pod uwagę także geografię. I, rzeczywiście, uważam, że kiedy opisujemy różne zjawiska geopolityczne zbyt często o tym zapominamy. Klasyczny przykład to Rosja.

W jakim sensie?

Jeśli spojrzymy na granice Rosji to od północy, wschodu i południa wydają się one dość bezpieczne. Na zachodzie Rosji rozciągają się się jednak rozległe niziny, które geograficznie kończą się dopiero na Atlantyku. Od południowego zachodu rosyjskie ziemie chronią co prawda Karpaty, a na północnym zachodzie Morze Bałtyckie. Jednak między nimi rozciąga sięsię wystarczająco szeroka, płaska jak stół wyrwa. To właśnie tędy na Rosję szły wojska Napoleona w XIX w. i Hitlera w wieku XX. Tak się nieszczęśliwie składa, że to przez wasz kraj wiedzie droga na Moskwę.

No tak, trochę mamy pecha.

(śmiech) No właśnie. Dlatego też Rosja zawsze będzie próbowała odepchnąć zagrożenia jak najdalej od swoich granic, dążąc do podporządkowania sobie terenów na zachód od jej granic. Jeśli nie bezpośrednio, to pośrednio. Czyli albo będzie chcieli mieć na tym obszarze albo swoje wojska, albo sprawować kontrolę polityczną. Dla Polski żadna z tych opcji nie jest, oczywiście, przyjemna. Ale musicie mieć świadomość, że polskie niziny zawsze będą spędzały rosyjskim przywódcom sen z powiek. Nie będzie to co prawda determinantą rosyjskiej polityki, ale zawsze na nią będzie wpływał.

To zresztą wieczny mechanizm w Rosji – zawsze starała się chronić zdobyte ziemie, podporządkowując sobie przyległe do niej krainy. Najlepszą obroną stanu posiadania była więc ekspansja.

Dokładnie. I w ostatnim czasie dowodów dostarcza to, co dzieje się z Ukrainą. Moskwa zawsze uważała tej kraj za strefę buforową, która po prostu musi być pod ich kontrolą. W momencie, kiedy tę kontrolę stracili w wyniku rewolucji godności w 2014 r., nie trzeba było długo czekać, żeby podporządkowali sobie Krym. Kiedy już to osiągnęli, rozpętali wojnę w Donbasie, który stał się obecnie mini strefą buforową. Zresztą Krym dostarcza jeszcze jednego argumentu za wagą geografii w geopolityce.

Jakiego?

Leżący na Krymie Sewastopol był jedynym portem rosyjskiej marynarki wojennej położonym nad ciepły morzem. To strategiczne miejsce, które Putina był zmuszony chronić przed utratą na rzecz nieprzyjaznego już państwa. Widzimy więc, jak tylko w ostatnich kilku latach warunki geograficzne pomogły określić politykę Kremla. A przecież mamy też kraje bałtyckie i bez wątpienia Rosja wolałaby tu mieć swoją strefę wpływów kończącą się na brzegu Bałtyku. Polska może nie jest dziś na pierwszej linii frontu, ale leży tuż za nią. Za Zachodzie mało kto rozumie niebezpieczeństwa wynikające z waszego położenia geograficznego, a w konsekwencji z brakiem zrozumienia spotyka się wasz stosunek do Rosji. W Europie Zachodniej budzi też zdziwienie wasz sojusz ze Stanami Zjednoczonymi. A przecież to jedyny kraj Zachodu, który szybko pojął, co się dzieje na Ukrainie i że trzeba coś z tym zrobić. To dzięki nim, ale też Brytyjczykom, doszło do choćby częściowego wzmocnienia obecności wojskowej NATO w Polsce. Amerykanie i Brytyjczycy zdecydowanie lepiej rozumieją polskie obawy o politykę Rosji.

Czemu akurat Brytyjczycy i Amerykanie rozumieją to lepiej niż bliższe geograficznie Niemczy czy Francja?

Po prostu podzielamy wasz punkt widzenia. Amerykanie jako globalny gracz nie chcą dominacji jednego państwa w obszarze Eurazji. Jeśli takie państwo się pojawi, jego rola na tyle wzrośnie, że może zagrozić interesom USA.

Gdzie kończy się zainteresowanie Rosji w zabezpieczeniu swoich granic?

Pewnie gdzieś w Calais. Zwróćmy uwagę na działania Związku Radzieckiego w czasach zimnej wojny. Nie tylko wokół swoich granic zbudował sieć krajów satelickich, ale nie szczędził też wysiłków do infiltracji każdego państwa Europy Zachodniej, finansował nie tylko partie komunistyczne i związki zawodowe, ale także wiele radykalnych organizacji, które mogły zdestabilizować sytuację w tych krajach. Radzieckim przywódcom zależało na tym, żeby tak wpłynąć na politykę tych państw, by każde z nich było jak najbardziej przyjazne wobec Moskwy.

No właśnie, Rosjanie odziedziczyli po ZSRR wiele narzędzi do wprowadzania w życie swojej filozofii politycznej. Dziś większym zagrożeniem dla Polski jest militarna interwencja czy raczej wojna informacyjna?

Współcześnie interwencja zbrojna jest gdzieś daleko na liście metod Moskwy, prowadzących do osiągnięcia swoich celów. Dużo bardziej prawdopodobne jest użycie narzędzi politycznych, dyplomacji, surowców czy ataków cybernetycznych. Ba! Rosja już ich używa. Weźmy drobny przykład: agencję Sputnik – finansowany przez Kreml propagandowy serwis newsowy, który publikuje w wielu językach. Nie jest to może portal, które wywróci nogami Polskę czy inne kraje, w których działa, ale to jedno z tysięcy narzędzi, których używa Rosja do wywierania wpływu na życie społeczno-polityczne w krajach Zachodu. Podobnie jest z kanałem Russia Today. Nie ma masowej widowni, ale wpływa na patrzenie na świat garstki ludzi. Używając tysięcy podobnych metod, Kreml sprawia, że skala rosyjskiego wpływu zwiększa się proporcjonalnie.

Tim Marshall. Brytyjski dziennikarz, komentator spraw międzynarodowych i pisarz. Autor książek „Więźniowie geografii” (wyd. polskie Zysk i S-ka, Poznań 2017) oraz „Worth Dying For - The Power & Politics Of Flags”

Zobacz: Jak budować gospodarkę? Walczak i Harczuk oceniają. Videoblog "Kto wie lepiej?"