Tomasz Walczak

i

Autor: super express

Zdaniem redaktora: W grupie tonie się raźniej

2017-10-24 4:00

Materializują się powoli marzenia liberalnej opozycji o wspólnym bloku anty-PiS. Liderzy PO i Nowoczesnej coraz śmielej mówią o wspólnych listach w wyborach samorządowych. Wiceszef PO Tomasz Siemoniak przyznał wręcz, że sprawa jest przesądzona. Teraz już chyba wszyscy czekają na decyzję PSL, bo według jednego z ostatnich sondaży szeroki blok PO-N-PSL miałby szansę pokonać rządzącą partię.

Czy naprawdę pospolite ruszenie parlamentarnej opozycji jest sensownym krokiem? To na pewno dobra wiadomość dla partii Ryszarda Petru. Wybory samorządowe to koszmar partii nowych i niedużych, w których liczą się przede wszystkim szerokie kadry, którymi można wypełnić listy wyborcze. W ostatnich wyborach samorządowych do obsadzenia było ok. 47 tys. mandatów radnych, 37 tys. radnych gmin, 6 tys. radnych powiatowych, 2,5 tys. wójtów, burmistrzów i prezydentów oraz 800 radnych wojewódzkich. Aby partia mogła się liczyć, musi mieć szerokie struktury, których Nowoczesna po prostu nie posiada. Koalicja z PO to więc małżeństwo z rozsądku.

Dla PSL z kolei wybory samorządowe są sensem istnienia. Przez całą III RP lokalne zwycięstwa karmiły wiecznie nienasycony aktyw partyjny stanowiskami w instytucjach publicznych i zależnych od samorządu spółkach. Nie sądzę, żeby ludowcy zechcieli z tych potencjalnych łupów zrezygnować. Co prawda w przyszłorocznych wyborach cudu nad urną już nie będzie (pamiętamy nieprzeciętny wynik PSL z 2014 r.), ale i tak z nikim dzielić się nie będą, bo - jak można odnieść wrażenie - utrzymankowie lokalnych baronów PSL to zdecydowana większość elektoratu tej partii.

Pomijając różne uwikłania potencjalnych koalicjantów PO, taka szeroka koalicja to widowiskowy samobój opozycji. Główną siłą w tym tercecie (lub duecie) będzie właśnie Platforma, za którą nadal ciągnie się stęchlizna ośmiu lat jej rządów. PiS niespecjalnie musi się nawet starać, by wyprowadzać przeciwko partii Schetyny celne ciosy. W wypadku zjednoczenia będą one spadać również na koalicjantów, obciążając ich grzechami i zaniechaniami PO. Wiem, że raźniej tonie się w grupie, ale instynkt samozachowawczy powinien podpowiadać, że w tym momencie dziejowym porozumienie ponad podziałami z Platformą stygmatyzuje i zamiast osłabiać PiS, tylko go wzmacnia. Więcej, petryfikuje patologiczny związek PO-PiS, a jak pokazuje praktyka, zmiany miejsc między głównymi adwersarzami, wybór między jednymi a drugimi to w gruncie rzeczy żaden wybór.

POLECAMY:

Marszałek Senatu do rezydentów: „Nie myślcie o pieniądzach”

Piotr T. ekspert od wizerunku może trafić do aresztu. Jest wniosek

Marta Kaczyńska: Osiągnięcia PiS doceniane przez elity finansowe

Tomasz Walczak VIDEOBLOG: Dymisja Beaty Szydło, Jarosław Kaczyński premierem?