- Wydział Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej skierował do Sądu Dyscyplinarnego w Warszawie wniosek o zgodę na zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie sędziego Sławomira B. Prokuratura zebrała obszerny materiał świadczący o tym, że sędzia żądał oraz przyjmował korzyści majątkowe od ustalonego syndyka – informuje nas dział prasowy Prokuratury Krajowej.
Zdaniem śledczych do opisywanych przestępstw dochodziło od listopada 2008 roku do grudnia 2014 roku.
Wykorzystując swoją władzę sędzia miał zlecać syndykowi prowadzenie postępowań upadłościowych firm dysponujących olbrzymim majątkiem. Co zyskiwał syndyk? - Wypłacał powiązanym ze sobą firmom olbrzymie pieniądze za bezwartościowe analizy i usługi prawne na rzecz upadłych przedsiębiorstw. Ich majątek wyprzedawał za bezcen. Warte prawie 32 mln zł centrum hotelowo-konferencyjne w Warszawie sprzedał za niewiele ponad 9 mln zł. Nabywcą okazała się firma powiązana z syndykiem. To tylko jedna ze spraw – dodaje nasz informator.
Syndyk Tomasz S. razem ze wspólnikami został zatrzymany przez CBA w czerwcu 2018 roku. I tak prokuratorzy doszli do sędziego Sławomir B.
Co miał dostawać z „wdzięczności” od syndyka? Pieniądze przekazywane w papierowych teczkach na parkingach przed centrami handlowymi, a nawet w sądowym gabinecie sędziego (w sumie około 200 tys. zł). Biesiady w restauracjach. Parę aut: Alfa Romeo „do pojeżdżenia”, dwa fordy na własność i toyotę dla brata Sławomira B (trzy auta warte w sumie ok 60 tys. zł). - Nie będę z wami rozmawiał. Proszę wyjść – powiedział nam wczoraj Sławomir B., gdy chcieliśmy go spytać o sprawę.