Koronawirus

i

Autor: Shutterstock

"Sanepid cudem zdobył dla mnie test"! Dramatyczna relacja zarażonej koronawirusem

2020-03-18 12:37

Wstrząsająca historia walki z koronawirusem – w momencie tej publikacji już zdecydowanie wygranej. Uczennica jednej z muzycznych szkół w Łodzi, bełchatowianka u której potwierdzono pierwszy przypadek COVID-19 w naszym mieście, podzieliła się z redakcją se.pl osobistą historią walki z wirusem. Dla 21-latki ostatnie dni były nie tylko wielką próbą jej ciała, ale i emocji.

21-latka, podobnie jak setki studentów w całym kraju z niepokojem obserwowała to, co dzieje się na polskich uczelniach – poszczególne uniwersytety, politechniki, akademie zamykały swoje drzwi.

- Dowiedziałam się, że od czwartku będą zamknięte szkoły i uczelnie do odwołania. Myślę... no fajnie. Ciekawe, czy jakiś przypadek już jest w Łodzi? Może dzięki tej decyzji przynajmniej się uchronimy- mówi bełchatowianka.

Jej nadzieje szybko okazały się płonnymi. W czwartek zarówno do bełchatowianki jak i jej kolegów muzyków dotarła informacja, że w ich szkole był nosiciel COVID-19.

Początek… Zaczęło się w czwartek (12 marca)

- Starałam się nie stresować. Spędziłam ten dzień zwyczajnie, poszłyśmy z siostrą nawet na duże zakupy, chciałyśmy też obejrzeć film, ale... niestety byłam bardzo senna. Usnęłam jej na ramieniu, a kiedy już chciałam położyć się w swoim łóżku dostałam dreszczy – relacjonuje początki choroby.

Dziewczyna włożyła na siebie dodatkową bluzę i wsunęła się pod kołdrę. Sen jednak nie przychodził, a w głowie zaczęło się kłębić. Niedługo później ciało dało pierwsze sygnały – i to bardzo wyraźne – że coś jest nie tak.

- Bardzo szybko zaczęło mnie bolec wszystko! Ból mięśni był okropny! To było gdzieś około 1:00 w nocy. Zadzwoniłam po mamę, która była w pokoju obok. Zadzwoniłam, bo straciłam wszelkie siły. Mama przyniosła termometr. Wskazanie: 38.7 stopni, mama podała mi tabletkę, a mój pupil (dla mnie bohater) przyszedł do mnie do pokoju i już nie odstępował – mówi 21-latka.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Jak można zarazić się koronawirusem z Chin?

Piątek (13 marca) - grypa czy COVID-19?

Piątkowy poranek to walka z fatalnym samopoczuciem, ale też i emocjami. Rodzina chorej ma nadzieję, że to grypa lub przeziębienie. Ona sama natomiast łącząc fakty z wiadomościami od znajomych ze szkoły, zaczyna przeczuwać najgorsze. Gonitwa myśli, kiedy mogła się zarazić… Najprawdopodobniej było to 7 lub 9 marca. Chwyta za telefon i dzwoni na infolinię Narodowego Funduszu Zdrowia dotyczącej postępowania w sytuacji podejrzenia zakażenia koronawirusem.

- Przez cały dzień próbowałam się tam dodzwonić, niestety żadnego skutku. Dopiero wieczorem zdecydowałam się na telefon do bełchatowskiego sanepidu. Panie oczywiście mocno przejęte. Kazały mi zadzwonić na numer 112. Pod tym numerem dyspozytorka podała mi tylko numer telefonu do świątecznej i nocnej pomocy. Po zakończonym telefonie na 112 od razu dostałam telefon od sanepidu z zapytaniem: jaka decyzja z pogotowia? Kiedy wytłumaczyłam, co usłyszałam, panie były wręcz wściekłe, że na pogotowiu mają gdzieś taki przypadek – relacjonuje nam 21-latka.

W tej sytuacji interwencję telefoniczną podjęli pracownicy Stacji Sanitarno–Epidemiologicznej z Bełchatowa. Według relacji naszej rozmówczyni, lekarz z Łodzi, słysząc tylko o objawach, uspokajał, że to najprawdopodobniej grypa. Kazał, by chora przez najbliższe trzy dni bacznie obserwowała swój stan, a jeśli gorączka nie ustąpi, to żeby wtedy robić test. Jak relacjonuje 21-latka, tak minął piątek.

WARTO WIEDZIEĆ: Masz grypę czy koronawirusa? Zobacz, jakie są podobieństwa i różnice

Przyszła kolejna noc

- Ja znowu o obolałych mięśniach, okropnym bólu głowy i oczu. Ratuję się tabletkami – na zmianę metafenem z paracetamolem. W końcu zasypiam. W sobotę mnóstwo telefonów od rana i pytania: z kim widziałam się od tego 7 marca.

Dziewczyna, jako muzyk brała udział w koncercie w dwóch miejscowościach – jedna z nich to oczywiście Szczerców. Pacjentka przekazała służbom sanitarnym numer do dyrygenta szczercowskiej orkiestry. Sanepid objął wszystkich muzyków kwarantanną.

- Niestety tydzień, jak na takie rozsianie zarazków to bardzo dużo. Oczywiście podałam numery znajomych, z którymi się widziałam. Zrobiłam co do mnie należało. Sanepidowi, na szczęście udało się cudem załatwić dla mnie test. Więc jeszcze tego samego dnia pobrano wymaz, dostałam informację, że do 30 godzin powinien być znany wynik. Czekamy. Ja bez ruchu w łóżku. W trakcie tego oczekiwania dowiaduje się, ilu moich znajomych już ma potwierdzonego COVID-19. Stresuje się coraz bardziej, że to jednak nie jest grypa - opowiada.

Panika i hejt

W sobotę dla bełchatowianki rozpoczęła się walka nie tylko z ciałem, ale i emocjami. Do mediów zaczynają docierać pierwsze informacje.

- Ludzie zaczynają siać panikę. Jakieś plotki zaczynają krążyć, fałszywe i okropne komentarze. Niektóre aż śmieszne. Słyszę, jak bardzo jestem nieodpowiedzialna. To tak, jakbym chciała być zarażona i chciała zarażać innych! Nikt, kto jest zarażony na pewno nigdy nie chciał być. Byłam nieświadoma!

Na szczęście, są i tacy, którzy wyciągają pomocną dłoń, okazują się lojalnym wsparciem. Powoli też odpuszcza wirus. Z soboty na niedzielę bełchatowianka miała jeszcze podwyższoną temperaturę - około 38 stopni, ból był dokuczliwy, ale ciało jakby zaczynało wygrywać walkę z chorobą.

Koronawirus - jak się przed nim bronić? Zalecenia immunologów

- W niedzielę rano już czułam, że temperatura spadła. Oczywiście, że spadła. Na termometrze zobaczyłam 35.4 stopni. Nie wierzyłam, wiec sprawdziłam jeszcze raz: 35.0. Później wzrosła do 37.4. Postanowiłam wstać z łóżka, udało mi się to dopiero około 14.00.

Telefon z sanepidu

Niedziela była też tym dniem, w którym bełchatowianka usłyszała diagnozę – test jest POZYTYWNY! Służbom sanitarnym podała jeszcze raz listę osób, z którymi miała w ostatnich dniach kontakt. Ostatecznie informacja o tym, że dziewczyna jest zakażona COVID-19 była równoznaczna z transportem do łódzkiego szpitala im. Biegańskiego.

- W tym szpitalu już leżało ośmioro znajomych z mojej szkoły. Jeszcze telefonicznie kolega poinformował mnie, że nie wiadomo kiedy, ale ma wejść ustawa o tym, że osoby które dobrze się czują, a maja wynik dodatni, to mogą zostać w domu. Karetka zabrała mnie do szpitala. Kiedy tam trafiłam, lekarz sądził, że mam podejrzenie (nie wiem dlaczego). Szybko wyjaśniłam, że jest w błędzie. Osłuchał mnie i zajrzał do gardła. Usłyszałam, że nic nie zagraża życiu i mogę wrócić do domu, bo dziś po południu wyszła taka ustawa. Dużo ludzi pyta o jakieś leki od lekarza! Nie! Nie dostałam nic. Nie zostałam także poinformowana, kiedy wyzdrowieję, choć zdaję sobie sprawę, że to też sprawa indywidualna, zależna od każdego pacjenta. Doktor powiedział, że jeśli coś by się działo to mam dzwonić i karetka przyjedzie – relacjonuje wizytę w szpitalu 21-latka.

CZYTAJ: Kwarantanna domowa z powodu koronawirusa: zasady

Wszystko wskazuje na to, że taka interwencja potrzebna nie będzie. Bełchatowianka w domu dochodzi do siebie. Ona i jej najbliższa rodzina są objęci kwarantanną, ta potrwa do 28 marca. To, czy przestrzegają jej zasad, sprawdza policja - to procedura standardowa, stosowana wobec wszystkich przebywających w domach. Telefon bełchatowianki nie milknie, bo sytuacja cały czas jest przecież napięta.

- Staram się uspokajać ludzi mówiąc o swoim stanie zdrowia – ale jak dodaje łatwe to nie jest: - Co chwilę dostaję wiadomość, że koleżanka lub kolega, albo któryś z profesorów ma wynik dodatni. Ale niektórzy nie mają objawów… - mówi ze smutkiem bełchatowianka.

Rzeczywiście sytuacja w Łódzkiem jest bardzo dynamiczna. Na 18 marca liczba potwierdzonych przypadków wynosi 42, to najwięcej w kraju. Wśród zakażonych koronawirusem są pacjenci w bardzo różnym wieku i stanie zdrowia. Najmłodsza chora, to zaledwie 1,5-roczna dziewczynka, o jej szczególnym przypadku możecie przeczytać TUTAJ, ale chorują także nastolatkowie i osoby w sile wieku oraz seniorzy – łącznie w województwie łódzkim hospitalizowanych jest 26 osób.

Sporo przypadków, bo aż 1699 jest objętych kwarantanną. Pod nadzorem epidemiologicznym w całym Łódzkiem przebywa 2522 mieszkańców. O bieżącej sytuacji w regionie możecie przeczytać w artykule: Łódzkie: Lawinowo rośnie liczba chorych. COVID-19 już u 42 osób! To najwięcej w kraju!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki