- Protestuję na ulicy, bo inne cywilizowane formy dochodzenia swoich praw nie funkcjonują w Polsce - tłumaczy Tadeusz Kordek (55 l.), który w piątek przykuł się do prokuratury przy ulicy Chocimskiej. - Od lat nie mogę uzyskać od prokuratury wniosku do sądu o zaprzeczenie ojcostwa w stosunku do syna mojej byłej żony, dziś ponad 13-letniego - opowiada. - Nawet sam chłopiec wie od dawna, że nie jestem jego ojcem - dodaje zdesperowany mężczyzna.
Pan Tadeusz zrobił badania genetyczne, które potwierdzają, że to nie on powinien łożyć na utrzymanie 13-latka. Mimo to od 2009 roku płaci alimenty. I to 500 złotych na miesiąc, co przy pensji kierowcy autobusu jest sporym wydatkiem. Zdesperowany mężczyzna podkreśla jednak, że bardziej niż o pieniądze chodzi mu o sprawiedliwość. - Sytuacja materialna ojca biologicznego jest nieporównanie lepsza od mojej i nie jest wykluczone, że także on płaci matce - żali się Tadeusz Kordek.
Walka mężczyzny trwa już kilka lat. Co gorsza, to już trzecie dziecko byłej żony, którego, jak się okazało, nie jest ojcem. W przypadku dwójki brak pokrewieństwa został już wykluczony przed sądem. - Mój stan psychiczny i życie osobiste są od dawna w ruinie - dodaje pan Tadeusz.
Jego prośba o złożenie wniosku o zaprzeczenie ojcostwa czeka w prokuraturze okręgowej. - Decyzja o tym, czy prokurator prowadzący sprawę przychyli się do prośby mężczyzny, zapadnie w przyszłym tygodniu - mówi Paweł Wierzchołowski z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Zobacz: Powstańczy zwiad po Powązkach