Pierwsze szczepienie

i

Autor: Fot. Adam Guz / KPRM Fot. Adam Guz / KPRM

Ekspert nie ma wątpliwości. Szczepionka na COVID jest bezpieczna. Pracowano nad nią od lat

2020-12-28 7:00

Prace nad metodą szczepień, którą wykorzystano przy szczepionce na koronawirusa, trwały już od kilkunastu lat. Firma Moderna zaczęła pierwsze prace w 2005 r. a firma Pfizer w 2004 – działo się to w czasie, kiedy mieliśmy do czynienia z epidemią wirusa SARS-CoV-1. Sytuacja wygląda trochę tak, jakbyśmy mieli przetestowany samochód i wymieniono w nim element silnika. W tym porównaniu ten element jest informacją na temat koronawirusa - mówi w wywiadzie dla "Super Expressu" dr Paweł Grzesiowski, immunolog, ekspert w dziedzinie zdrowia publicznego

„Super Express”: - Pierwsze osoby w Polsce już zaszczepione na koronawirusa. Polacy pozostają sceptyczni. Uważają, że nikt za tę szczepionkę nie bierze odpowiedzialności. To prawda?

Dr Paweł Grzesiowski: - To nieprawda. Prawo jasno określa, kto za co bierze odpowiedzialność. Lekarz i pielęgniarka biorą odpowiedzialność za kwalifikację do szczepienia i wykonanie szczepienia. Producent bierze odpowiedzialność za jakość szczepionki. Skarb Państwa bierze z kolei odpowiedzialność za ewentualne szkody zdrowotne, które mogłyby się zdarzyć, jeśli ani producent, ani personel medyczny nie popełnili błędu. Jeśli np. po szczepieniu nastąpi nagła reakcja alergiczna, to przedmiotem ewentualnych odszkodowań byłby Skarb Państwa.

- Kolejna wątpliwość, którą ma wielu z nas: ta szczepionka nie może być bezpieczna, ponieważ nie może być przebadana w tak krótkim czasie. Prace nad szczpionkami trwają kilka lat, a tę stworzono i dopuszczono do użytku w ciągu kilku miesiący.

- Prace nad metodą szczepień, którą wykorzystano przy szczepionce na koronawirusa, trwały już od kilkunastu lat. Firma Moderna zaczęła pierwsze prace w 2005 r. a firma Pfizer w 2004 – działo się to w czasie, kiedy mieliśmy do czynienia z epidemią wirusa SARS-CoV-1. Po drugie, mamy szczepionki przeciwnowotworowe, oparte na tej samej technologii. Sytuacja wygląda trochę tak, jakbyśmy mieli przetestowany samochód i wymieniono w nim element silnika. W tym porównaniu ten element jest informacją na temat koronawirusa. Jednym słowem, nie jest tak, że szczepionka na niego jest całkowicie nowa.

- Ktoś może zapytać, że skoro prace nad szczepionką trwają już tyle lat, to czemu nie wykorzystano jej jeszcze na wiosnę przy pierwszej fali pandemii?

- Ponieważ trzeba było dopasować element nowego wirusa do tej karoserii, która była już gotowa dzięki wcześniejszym badaniom. A potem przeprowadzić badania kliniczne. Obowiązuje bowiem zasada, że każda szczepionka przed wprowadzeniem na rynek musi przejść trzy fazy badań. Ta ostatnia zaczęła się w lipcu. W marcu mieliśmy już prototypy i w ramach drugiej fazy pierwsze osoby zostały wtedy zaszczepione. To było kilkaset osób, które do dziś żyją, czują się świetnie i mają przeciwciała. Stąd wiemy, że szczepionka daje odporność na co najmniej pół roku. O czym warto jeszcze wspomnieć, to skala badań jest jedną z największych jeśli chodzi o rejestrację szczepionek. Prowadzono 150 równoległych badań, by te szczepionki przeszły wszystkie wymagane testy. 40 tys. osób było badanych od lipca do listopada. Nic nie zostało zrobione na skróty.

- Mamy nową, bardziej zakaźną mutację koronawirusa. Czy szczepionka będzie działać także na niego?

- Na podstawie wiedzy genetycznie, immunologicznej i wirusologicznej mogę powiedzieć, że nowa mutacja nie jest o tyle groźna, że nie jest strukturalnie inna na tyle, by szczepionka na niego nie działała. Jest jednak o tyle groźna, że wywołuje więcej zachorowań niż poprzednie warianty tego samego wirusa. Mamy więc zagrożenie trzecią falą pandemii dużo szybciej niż myśleliśmy, ponieważ jeśli zacznie się rozprzestrzeniać wywoła więcej zakażeń w krótszym czasie.

Rozmawiał Kamila Biedrzycka