Izera SUV - polski samochód elektryczny

i

Autor: Rafał Mądry

Elektryczne samochody Morawieckiego. Przekreślona obietnica premiera

2020-09-14 16:19

Elektryczne samochody Morawieckiego nie są w sferze realnych projektów rynkowych. Polskie auto elektryczne Izera, które zaprezentowała spółka ElectroMobility Poland, eksperci uznają za inwestycję wysokiego ryzyka. Nie ma pewności czy przedsięwzięcie to ma sens ekonomiczny. Dodatkową przeszkodą jest bardzo ograniczona w naszym kraju infrastruktura do ładowania aut elektrycznych.

Elektryczne samochody Morawieckiego nie są w sferze realnych projektów rynkowych. Polskie auto elektryczne Izera, które zaprezentowała spółka ElectroMobility Poland, eksperci uznają za inwestycję wysokiego ryzyka. Nie ma pewności czy przedsięwzięcie to ma sens ekonomiczny. Dodatkową przeszkodą jest bardzo ograniczona infrastruktura do ładowania aut elektrycznych.

Elektryczne samochody Morawieckiego stoją pod wielkim znakiem zapytania. Po polskich drogach jeździ nieco ponad 13 tys. elektrycznych aut osobowych. Według Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Pojazdów - ACEA, udział samochodów elektrycznych w 2019 r. wynosił 0,3 proc. W tym czasie było więc ok. 1 mln ładowanych z gniazdka aut z napędem bateryjnym w całej Europie.

Przypomnijmy, że premier Mateusz Morawiecki obiecywał, iż w 2025 r. na naszych drogach będzie milion samochodów elektrycznych polskiej produkcji. Prezes ElectroMobility Poland, Piotr Zaremba, w maju 2018 r. zapowiadał, że linia produkcyjna ruszy już w 2022 r.

"Licznik elektromobilności" w Polsce

Pod koniec lipca 2020 r. po polskich drogach jeździło 13.057 elektrycznych samochodów osobowych. Wśród nich 55% to pojazdy w pełni elektryczne (BEV - battery electric vehicles) – 7 231 szt. Pozostałą część stanowią hybrydy typu plug-in (PHEV, - plug-in hybrid electric vehicles) – 5826 szt.

W drugim kwartale 2020 r. udział  segmentu pojazdów ładowanych elektrycznie (ECV) w rynku wzrósł do 7,2% (2,4% w analogicznym okresie ub.r.).  Spadek liczby rejestracji samochodów osobowych spowodowany pandemią  COVID-19 szczególnie dotknął segment pojazdów z silnikami diesla i benzynowymi. Nadal stanowią one jednak ponad 80% sprzedaży na polskim rynku motoryzacyjnym.

Sposób ładownia samochodu elektrycznego zależy od modelu pojazdu. Do wyboru są trzy możliwości: ładowanie za pomocą gniazdek w domu, ładowanie w miejscach użyteczności publicznej oraz ładowanie w punktach szybkiego ładowania. Według danych z „licznika elektromobilności”, w Polsce jest 1224 ogólnodostępnych stacji ładowania pojazdów elektrycznych, na ok. 7,7 tys. stacji paliw. Z tego tylko 33 proc. to szybkie stacje ładowania prądem stałym (DC). 67 proc. to zaś wolne ładowarki prądu przemiennego (AC) o mocy mniejszej lub równej 22 kW. Od europejskich liderów elektromobilności dzieli nas ogromny dystans. W samym Londynie zainstalowano ponad 1500 publicznie dostępnych punktów ładowania. To więcej niż w całej Polsce. Na terenie Niemiec ich liczba w 2019 r. przekraczała 20 tys.

Jak oceniają eksperci Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, konieczne są szybkie inwestycje w infrastrukturę oraz zmiany legislacyjne przyspieszające rozwój sieci ładowarek. Sieci stacji ładowania samochodów elektrycznych nie chce natomiast rozwijać już Polska Grupa Energetyczna, spółka kontrolowana przez Skarb Państwa. Szuka właśnie chętnego na ich przejęcie.

Ryzykowne urzeczywistnienie marzeń

"Izera jest urzeczywistnieniem marzeń o polskiej marce samochodowej" - czytamy na stronie pojazdu zaprojektowanego przez ElectroMobility Poland. Tymczasem, jak twierdzi ekspert z Wyższej Szkoły Bankowej, Jacek Karcz, stworzenie polskiego e-auta to dobry pomysł, ale planowany koszt, data uruchomienia i wielkość produkcji są nierealne. W jego opinii, lepiej byłoby w Polsce zacząć od produkcji gotowego, sprawdzonego modelu e-samochodu na licencji.

Firma ElectroMobility Poland przedstawiła pod koniec lipca br. oficjalnie dwa prototypy polskich samochodów elektrycznych. Są to wersje SUV i hatchback nowo powstałej polskiej marki Izera. Prezes firmy zapowiedział, że pierwsze Izery z taśmy produkcyjnej mają zjechać w trzecim kwartale 2023 r. Wcześniej ma powstać fabryka z linią produkcyjną. Zlokalizowana byłaby na na Śląsku.

- Patrząc na projekt polskiego auta z perspektywy rozwojowej, to pomysł jest jak najbardziej słuszny, ale od złej strony się do tego zabieramy. Lepszym rozwiązaniem z biznesowego punktu widzenia byłoby zacząć w Polsce przygodę z rodzimą produkcją e-aut od składania gotowego już modelu na licencji. Jak miało to miejsce z licencją od Fiata i produkcją samochodów pod marką Polski Fiat. Z jednej strony oszczędziłoby to czas, pieniądze i energię na budowanie elektrycznego auta od podstaw, co jest bardzo kosztowne. Z drugiej strony dałoby możliwość uczenia i rozwijania nowych technologii, które już istnieją, a nie tworzenia ich od podstaw. Po co wyważać otwarte drzwi - mówi Jacek Karcz.

Zdaniem ekonomisty, nierealne wydają się też założone data i koszty uruchomienia produkcji oraz planowana je wielkość.

- Wystarczy porównać sytuację marki Tesla, która zaczęła działalność w 2003 r. Pierwsze auto Tesla stworzyła przy współpracy z doświadczonym producentem ekskluzywnych samochodów sportowych. Poziom 100 tys. aut rocznie osiągnęła ok. 2016 r., czyli po 12-13 latach istnienia. Dopiero w 2020 r. firma przekroczyła pułap 1 mln wyprodukowanych samochodów - komentuje Karcz.

Podczas premiery prototypów polskiego elektryka podano informację, że Izery będą sprzedawane w przystępnym cenowo dla kieszeni „przeciętnego Kowalskiego” systemie ratalnym. Cena auta i paliwo (energia elektryczna) byłyby zawarte w miesięcznej racie. Sama rata za e-auto byłaby niższa niż dla samochodów spalinowych z tego samego segmentu. W opinii ekspertów, jest to bardzo zachęcająca propozycja. Może jednak nie wystarczyć do tego, by przekonać Polaków do masowego zakupu Izery.

Fabryka za 2 miliardy złotych

Jeszcze w czerwcu wicepremier Jacek Sasin deklarował: "Jesteśmy gotowi, by wybudować milion samochodów elektrycznych".

Produkcją e-aut w Polsce miałaby zajmować się firma ElectroMobility Poland, która jest państwową spółką. Pieniądze płyną do niej z czterech krajowych spółek energetycznych: Tauron, PGE, Enea, Energa. Sęk w tym, że budowa fabryki ma kosztować 2 mld zł.

Ponadto, jak zakłada rząd w Strategii Zrównoważonego Rozwoju Transportu, liczba samochodów osobowych od 2022 r. będzie utrzymywała się na poziomie 26–27 mln sztuk. Nowym zjawiskiem ma być wzrost floty samochodów elektrycznych i hybrydowych, których liczba w 2030 r. może osiągnąć ponad 600 tys. sztuk - czytamy w dokumencie. To znacznie mniej niż obiecany milion.

PiS w swojej w Strategii Zrównoważonego Rozwoju Transportu, opublikowanej jesienią 2019 r., przekreśla obietnice premiera Morawieckiego, że do 2025 r. na polskich drogach będzie milion aut elektrycznych.

Dobrze, że dzieje się tak zanim spółki Skarbu Państwa wyłożyły na budowę fabryki 2 mld zł, które się nie zwrócą - komentują eksperci elektromobilności.

TWO