Jacek Majchrowski

i

Autor: Jacek Kozioł Jacek Majchrowski

Jacek Majchrowski ciepło o Wassermann: Jest ambitna i pracowita[WYWIAD]

2018-11-02 5:26

Dla mnie powiedzenie, że władze miasta „nic nie zrobiły” w sprawie poprawy jakości powietrza nie było żadną krytyką czy dozwoloną oceną. To było po prostu kłamstwo. Tym bardziej niesprawiedliwe, że dotykające tysiące krakowian, którzy wykonali duży wysiłek, by zlikwidować piece węglowe i zainstalować ekologiczne ogrzewanie! Cieszę się z tego wyroku, ponieważ pokazuje on, że nawet kampania wyborcza nie usprawiedliwia mówienia kłamstw - powiedział dziennikarzowi Super Expressu kandydat na prezydenta Krakowa z KKW Obywatelski Kraków Jacek Majchrowski. 

- „Super Express”: - Rządzi pan Krakowem 16 lat. Czy jako politolog nie uważa pan, że władza, która zbyt długo zasiedzi się na jakimś stanowisku siłą rzeczy degeneruje się i oligarchizuje?

- Jacek Majchrowski: - Nie zgodzę się z tym stwierdzeniem. Proszę pamiętać, że prezydenci, wójtowie regularnie poddają się podczas kampanii wyborczej pod osąd swoich mieszkańców. Jeżeli rzetelnie pracują, mieszkańcy to doceniają. Są samorządowcy, którzy pełnią swoje funkcje zdecydowanie dłużej niż ja.

- Przy prezydencie zasiedziałym w jednym miejscu jest większe ryzyko akceptacji zachowań nie na miejscu? Miał pan przypadek podwładnego, dyrektora Jana T., którego odwołał pan z funkcji, bo zgromadził chyba 12 zarzutów mobbingu i molestowania…

- I jak sama pani zauważyła, już nie pracuje. Nie ma znaczenia jak długo jest się na stanowisku. Znaczenie ma to, jakim się jest pracodawcą. Prezydent jest pracodawcą dla wielu osób. Często bronię moich współpracowników, ale też wymagam od nich rzetelności, fachowości i odpowiedniego, etycznego zachowania. Jeżeli ktoś nie spełnia tych kryteriów, to żegna się ze stanowiskiem.

- Wcześniej sam pan zapowiadał, że już nie będzie brał udziału w wyborach, ale potem zmienił zdanie...

- Zdecydowałem się kandydować z dwóch powodów. Ciągle mam jeszcze pomysły na Kraków i chcę, by samorząd został samorządem, a nie przedłużeniem rządu.

- Część polityków Platformy Obywatelskiej miała Panu za złe, że zdecydował się pan ponownie kandydować. Mieli nadzieję na swojego przedstawiciela…

- Wręcz przeciwnie! Wiele osób związanych z PO i Nowoczesną, PSL, SLD namawiało mnie do kandydowania. Stąd ostatecznie decyzja o zawiązaniu bardzo szerokiej koalicji i liczę na współpracę w przyszłości.

- W tej szerokiej koalicji ma pan polityków, którzy uważają, że najważniejsze jest odsunięcie od władzy PiS i wszystko powinno być temu podporządkowane. Dominuje to oczywiście po stronie PO i Nowoczesnej. Jak pan na to patrzy?

- Nie do końca się z tym zgadzam. Patrzę na to tak, że wszyscy radni zostali wybrani przez mieszkańców i prezydent ma obowiązek ze wszystkimi współpracować. Jeszcze raz powtórzę – samorząd rządzi się innymi prawami i nie jesteśmy zainteresowani prowadzeniem takich sporów, jak politycy z pierwszych stron gazet.

- Pańską kontrkandydatką jest Małgorzata Wassermann, posłanka PiS. Jakie wymieniłby pan jej najmocniejsze strony?

- Pani Poseł jest z pewnością bardzo ambitna i pracowita…

- A pan?

- A za mną przemawia doświadczenie i znajomość krakowskich spraw.

- Wywodzi się pan ze środowisk SLD. Ma pan jeszcze jakieś związki z tym środowiskiem? Czy to już zamierzchła przeszłość? Lewicy trudno się dziś podnieść i być może niektórzy chcieliby usłyszeć jakąś radę ze strony polityka, który radzi sobie znacznie lepiej niż jego dawna partia?

- Ode mnie nie usłyszą. Zrezygnowałem z członkostwa w SLD, gdy zostałem prezydentem w 2002 roku. Chcę, by mieszkańcy czuli, że nikogo nie odtrącę ze względu na środowisko z jakiego pochodzi. Myślę, że przez 16 lat udowodniłem, że potrafię przyciągać do siebie ludzi i z prawicy i z lewicy, jeżeli tylko chcą pracować na rzecz miasta.

- W środowiskach związanych czy głosujących na PiS pojawiają się sugestie, że pani Wassermann trochę odpuściła tę kampanię. Zgodzi się pan z tym?

- Nie mam zdania. Docierają jednak do mnie plotki, jakoby pani poseł była bardziej zainteresowana pracą w rządzie, niż urzędowaniem w Krakowie. Jeżeli to prawda, to trudno się dziwić. Swoje życie zawodowe związała z Warszawą, a dzięki komisji ds. Amber Gold jest już rozpoznawalnym ogólnopolskim politykiem. Nic zdrożnego, że może ją ciągnąć do stolicy.

- Premier musiał sprostować słowa dotyczące kwestii związanych ze smogiem. Zarzucił panu, że „nic pan nie zrobił” w kwestii rozwiązania tego problemu. Każdą krytykę będzie pan ścigał?

- Dla mnie powiedzenie, że władze miasta „nic nie zrobiły” w sprawie poprawy jakości powietrza nie było żadną krytyką czy dozwoloną oceną. To było po prostu kłamstwo. Tym bardziej niesprawiedliwe, że dotykające tysiące krakowian, którzy wykonali duży wysiłek, by zlikwidować piece węglowe i zainstalować ekologiczne ogrzewanie! Cieszę się z tego wyroku, ponieważ pokazuje on, że nawet kampania wyborcza nie usprawiedliwia mówienia kłamstw.