Niedzielny poranek. Pod kościół w warszawskim Ursusie podjeżdża elegancka limuzyna z przyciemnianymi szybami. Kierowca o czujnych oczach wysiada, by otworzyć drzwi pasażerce siedzącej z tyłu. Kto nią jest? Czy to jakaś gwiazda? - zastanawiali się zapewne ludzie. Nie! To Krystyna Pawłowicz we własnej osobie. Mężczyzna, który jej towarzyszy to zaś funkcjonariusz SOP. Była posłanka PiS dostała państwową ochronę kilka miesięcy temu. - Wobec agresji lewactwa Państwo Polskie udziela mi, jako sędziemu Trybunału Konstytucyjnego, czasowej ochrony – zakomunikowała, gdy prawda wyszła na jaw. Jak ostatnio wyliczyli dziennikarze Onetu, miesięczna ochrona Pawłowicz to koszt dla budżetu rzędu 20 tys. zł. Jak widać, ochrona nie ogranicza się tylko do dojazdów do pracy w dni powszednie. Pani Krystyna także w kościele potrzebuje ochroniarza, który pilnuje, by bezpiecznie mogła dzień święty święcić…
NIE PRZEGAP: Żona Szumowskiego to piękność! Zdjęcia nie kłamią. Ale z niego szczęściarz