Marek Bućko

i

Autor: ARCHIWUM

Marek Bućko: Łukaszenka przestał dyktować reguły gry

2012-03-01 3:00

Co w praktyce oznacza wycofanie ambasadorów Unii Europejskiej z Białorusi?

"Super Express": - Białoruś w reakcji na sankcje Unii Europejskiej odwołała swoich ambasadorów w Polsce i przy UE oraz wyrzuciła ambasadorów Polski i Unii z Mińska. Wspólnota, nie czekając długo, zapowiedziała wyjazd wszystkich ambasadorów państw członkowskich. Co takie gesty oznaczają?

Marek Bućko: - Mają raczej charakter symboliczny. Z praktycznego punktu widzenia niewiele zmieniają. Polski ambasador na Białorusi i tak niewiele może robić w warunkach, jakie tam panują. Sama decyzja Unii o wycofaniu wszystkich ambasadorów także nie ma żadnych realnych konsekwencji dla reżimu Łukaszenki. Jest w tym jednak nowa jakość - w Mińsku nikt się nie spodziewał tak szybkiej i tak zdecydowanej reakcji całej UE

- Trzeba też przyznać, że jest to wydarzenie bez precedensu w historii UE i ma swój ciężar gatunkowy.

- Właśnie. A przecież takiej decyzji nie podejmuje się z dnia na dzień, więc ta sprawa musiała być już wcześniej przedyskutowana z ministrami spraw zagranicznych wszystkich krajów Unii. Widać więc, że po raz pierwszy w historii to nie Łukaszenka dyktuje reguły gry. Przecież do tej pory on coś robił, a potem UE długo zastanawiała się nad reakcją, której najczęściej brakowało.

- Teraz to Unia przejęła inicjatywę w starciu z reżimem Łukaszenki?

- W tym przypadku Wspólnota ma dużo większe pole manewru niż Mińsk. Za chwilę Łukaszenka nie będzie miał kogo wydalać z Białorusi, ponieważ ambasadorzy już sami zbierają się do wyjazdu. Tak naprawdę amunicja mu się już skończyła. Trudno sobie bowiem wyobrazić, czym jeszcze mógłby zaszkodzić Unii Europejskiej.

- Unia ma jeszcze coś w zanadrzu, czym mogłaby uderzyć w reżim?

- Ma jeszcze wiele atutów. Listę urzędników czy biznesmenów związanych z reżimem, którzy mają zakaz wjazdu do Unii, można znacznie wydłużać. Na razie obejmuje ponad 200 osób, ale według szacunków naszej fundacji może ona objąć nawet 2500-3000. Najcięższa artyleria, która może zostać wytoczona przeciwko Łukaszence, to oczywiście sankcje gospodarcze.

- Do tej pory na ten krok ostateczny Unia się nie zdecydowała.

- Jednak jeśli dojdzie do eskalacji konfliktu, zostaną one zastosowane. Warto zauważyć, że embargo handlowe oznacza w zasadzie koniec gospodarki białoruskiej po dwóch miesiącach. Przecież połowa eksportu Białorusi trafia na rynek unijny.

- Ale uderzy to w społeczeństwo białoruskie, a tego starano się do tej pory unikać. Mogłoby to odwrócić się przeciwko Unii?

- Oczywiście, łukaszenkowska propaganda będzie się starała wpoić społeczeństwu, że źle się mu żyje z powodu Unii i sankcji, które stosuje. Ludzie jednak nie chcą już tego słuchać. Żyje im się na tyle źle, że prędzej czy później będą winić już tylko władze. Nawet prości ludzie zaczną się zastanawiać, czemu Łukaszenka tak źle z tą Unią żyje. Czemu nie poprawić tych stosunków. Bo przecież bez Unii sam rynek zbytu w Rosji i jej wsparcie nie wystarczą.

- Na razie jednak Rosja wsparła sypiącą się gospodarkę Białorusi ogromnymi pożyczkami. Należy oczekiwać, że przestanie finansować reżim Łukaszenki?

- Wydaje się, że w tym momencie Putinowi nie w głowie walka o swojego słowiańskiego brata z Mińska. Ma teraz w perspektywie wybory prezydenckie i to, co po nich nastąpi. Dla Putina relacje z Unią i jej uznanie dla jego zwycięstwa wyborczego są teraz sprawą priorytetową. Oczywiście nie należy oczekiwać, że będzie Łukaszence szkodził, bo ten jest przecież wygodnym namiestnikiem Kremla na Białorusi. Zachowanie status quo w tym kraju jest więc czymś, na czym rosyjskiemu przywódcy zależy.

- Można więc powiedzieć, że Łukaszenka się przeliczył w swojej histerycznej reakcji?

- Absolutnie. Myślę, że w jego reakcji zagrały rolę trzy czynniki. Po pierwsze, to czynnik czysto osobowościowy - Łukaszenka od dawna jest znany ze swojej gwałtowności i nieprzemyślanych działań. Druga sprawa to wiara w możliwość podziału Unii. Wydawało mu się, że wydali ambasadora tego najaktywniejszego kraju, czyli Polski, a Wspólnota pogrąży się w debatach. Przeliczył się jednak okrutnie i przeszacował swoje wpływy wśród części polityków europejskich. Myślał też, że w odpowiedzi na niezbyt ostre sankcje zareaguje ostro i przestraszy Europę. To też mu się nie udało.

- Unijne sankcje może nie są najostrzejsze, ale i tak widać, że mocno ubodły Łukaszenkę, skoro zdecydował się na otwarte starcie z krajami Wspólnoty.

- Rzeczywiście, sądząc po reakcji, są one skuteczne. Myślę, że z czasem otoczenie Łukaszenki, które doskonale rozumie, że konfrontacja z Unią to droga donikąd, zagrażająca ich żywotnym interesom, będzie próbowało przekonać go do złagodzenia tej polityki i podjęcia próby dogadania się z Zachodem. Jeśli będzie chciał tego dokonać, będzie musiał wypuścić więźniów politycznych. To coś, co można uzyskać na już. Byleby robić to konsekwentnie.

- A co z demokratyzacją na Białorusi?

- Myślę, że nie należy jej oczekiwać w najbliższej przyszłości, więc trzeba się skupić na tym, co aktualnie możliwe.

Marek Bućko

Były wiceambasador na Białorusi. Fundacja "Wolność i Demokracja"