Mariia Smyk ( 21 l.) pochodzi z Ukrainy, z Kijowa. Na co dzień studiuje inżynierię mechaniczną na Massachusetts Institute of Technology. Studentka nie mogła patrzeć na to, co dzieje się na Ukrainie. Wspólnie ze swoimi koleżankami i kolegami postanowiła rozpocząć protesty w Stanach. - Od pierwszego dnia organizujemy i uczestniczymy w protestach w rejonach Bostonu - mówi „SE”. - Najpierw na protestach pojawiało się 100 osób. Teraz pojawia się nawet 10 tys. Protestujemy w zasadzie codziennie - mówi nam. Dlaczego Mariia postanowiła zaangażować się w organizację protestów?
Żona ważnego polityka PSL jest Ukrainką. Opowiada, co dzieje się z jej rodziną [TYLKO W SE]
- Mój kraj był nieustannie atakowany i musiałam zrobić wszystko, co mogłam, musiałem krzyczeć, aby moja historia została wysłuchana i aby świat działał i powstrzymał wojnę na Ukrainie. Dlatego organizuję te protesty - mówi. - Pochodzę z Kijowa. Moi rodzice uciekli z Kijowa kilka dni po wybuchu wojny i bez przerwy budziły ich w nocy bomby i otwarty ogień w pobliżu ich domu. Nasz apartamentowiec w Kijowie znajduje się naprzeciwko ambasady rosyjskiej, obok komisariatu policji i centrum szkolenia wojska. Obecnie przebywają we Lwowie z nadzieją, że wkrótce opuszczą kraj. Moja mama i babcia to ci, którzy wyjechali z Kijowa. Mój ojciec biologiczny i jego rodzina ukrywają się w małym miasteczku pod Kijowem. Jest tam dość cicho - przekazuje nam Mariia.