O powodach swojego odejścia z Wiosny i klub Lewicy mówi, że w pewnym momencie wspólna droga się wyczerpała. Pytana czemu, powiedziała, że nie chce źle mówić o Lewicy. „Szymon Hołownia nie traktuje osób, które przyszły do niego, jak stojaków na chorągiewki. Bardziej pasuje mi żywa energia, która jest w ruchu Hołowni i to, że będziemy mogli budować to razem od początku” - tłumaczy.
Gil-Piątek odpierała też zarzuty o porzucenie przez nią Lewicy, z której list dostała się do parlamentu. „Gdyby był to koniec kadencji i trwa karuzela transferów w pogodni za biorącymi miejscami, to rozumiałabym zarzuty. Umówiliśmy się też z Szymonem, że w kwestiach światopoglądowych, które nas różnią, będę głosowała tak, jak to obiecałam swoim wyborcom” - przekonywała.
„Nie zakładamy koła łowieckiego” - żartowała, gdy została zapytana, czy będzie namawiać też innych posłów, by dołączyli do ruchu Hołowni. „Koło parlamentarne na pewno powstanie. Mam nadzieję, że w krótkim czasie. Myślę, że kiedy ja zrobiłam pierwszy krok i przetarłam ścieżkę, ośmieli to innych posłów, by przekonały się do tego, że warto wejść do parlamentarnej ekipy Szymona” - mówiła i dodała, że sam Hołownia mówił, że toczą się rozmowy z posłami i to nie koniec transferów. „Ja nie jestem w nie wtajemniczona” - ucięła.