Paweł Wawrzecki

i

Autor: ARTUR HOJNY/SUPER EXPRESS Paweł Wawrzecki

Ojciec znanego aktora skazany na śmierć i powieszony. Tragiczne wieści. "Na sobotę słów kilka"

2021-11-20 5:30

W najnowszym felietonie Tadeusz Płużański pisze o okrutnej zbrodni na ojcu znanego aktora. O kim mowa? Felietonista wyjaśnia w tekście. "0 listopada 1964 r. przed Sądem Wojewódzkim w Warszawie rozpoczął się najgłośniejszy wówczas proces w tzw. aferze mięsnej. Jednak nawet w świetle komunistycznego prawa był on nielegalny, bo oskarżonych sądzono w trybie doraźnym" - pisze Płużański.

„Sądzi Kryże, będą krzyże”

20 listopada 1964 r. przed Sądem Wojewódzkim w Warszawie rozpoczął się najgłośniejszy wówczas proces w tzw. aferze mięsnej. Jednak nawet w świetle komunistycznego prawa był on nielegalny, bo oskarżonych sądzono w trybie doraźnym. Postępowanie doraźne ograniczało prawo do obrony, uniemożliwiało odwołanie, a także, a może przede wszystkim dopuszczało najwyższy wyrok, czyli karę śmierci.

Te wszystkie błędy proceduralne spowodowały uchylenie wyroku w 2004 r., ale… winy skazanych nie zmywało (odpowiedzialni za braki mięsa na rynku: kradzież, podmienianie towaru, fałszowanie faktur, łapówki; choć prawdziwym winnym sytuacji była komunistyczna władza), a życia jednemu z nich nie przywróciło. Bo główny oskarżony - dyrektor Miejskiego Handlu Mięsem Warszawa Praga Stanisław Wawrzecki (prywatnie ojciec znanego aktora – Pawła Wawrzeckiego) został skazany 2 lutego 1965 r. – jako jedyny z podsądnych - na śmierć. Wyrok wykonano 19 marca 1965 r. przez powieszenie w więzieniu przy ulicy Rakowieckiej 37 w Warszawie. Czterej pozostali dyrektorzy stołecznego handlu mięsem dostali kary dożywotniego więzienia, a właściciel prywatnej masarni i czterej kierownicy sklepów od 9 do 12 lat.

Teraz czas na sądzących. Twarz tej bezprawnej operacji, której celem były drakońskie kary – dał Roman Kryże – specjalnie delegowany do sprawy z Sądu Najwyższego. To nie przypadek, bo wielu pamiętało jego krwawy plon w czasach stalinowskich, kiedy do piachu posłał wielu polskich niepodległościowców. „Kryżuje” ludzi – mówił o nim mecenas Władysław Siła-Nowicki, inspektor WiN na Lubelszczyźnie. Inni dodawali: „sądzi Kryże, będą krzyże”. Albo równie prawdziwie: „ma swój prywatny cmentarz na Służewie”. Bo w latach 1945-1955, kiedy Roman Kryże był sędzią Najwyższego Sądu Wojskowego, zatwierdzał wyroki niższej instancji, w tym wiele wyroków śmierci, by wspomnieć tylko rtm Witolda Pileckiego.

Teraz głównego oskarżonego, Stanisława Wawrzeckiego, Kryże też nie mógł (nie chciał) oszczędzić i zgodnie ze swoją praktyką „ukrzyżował”. Powód? Można przytoczyć jego własne słowa: skoro tak chcieli „przedstawiciele Partii i Rządu”.

Roman Kryże, przedwojenny absolwent prawa na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu, w wojnie obronnej 1939 r. walczył jako podporucznik 65 pułku piechoty, i aż do 1945 r. pozostawał jeńcem wielu niemieckich obozów. Potem, służąc w lWP, ochotniczo zgłosił się do komunistycznego sądownictwa wojskowego. Po przejściu do rezerwy w 1955 r. kolejne 22 lata przepracował w Sądzie Najwyższym. Zmarł w 1983 r. w Warszawie. Pochowany na „Łączce” Powązek Wojskowych, ponad swoimi ofiarami.

prof. Antoni Dudek: Z reżimem Łukaszenki trzeba rozmawiać [Super Raport]