Chwedoruk: Platforma chce rządzić przez dekady

2010-02-17 4:00

Zapowiedź prawyborów w PO, które mają wyłonić kandydata partii na prezydenta, komentuje politolog dr Rafał Chwedoruk.

"Super Express": - Donald Tusk zapowiedział wewnętrzne prawybory w PO. Kandydata na prezydenta wyłonią członkowie partii.

Dr Rafał Chwedoruk: - Pamiętajmy, że korzenie Platformy Obywatelskiej są dość specyficzne. Wyrastała w atmosferze populistycznego odrzucenia partii politycznych jako takich. Trzech tenorów podkreślało, że chcieliby inicjatywy, która nie byłaby partyjna. Później PO przeistoczyła się w partię i podjęła pierwszą próbę przeprowadzenia prawyborów na kandydatów na posłów. Zakończyło się to dość kiepsko. Teraz wraca do pomysłu w chwili, gdy atmosfera afery hazardowej nie służy legitymizacji partii w ogóle, a PO szczególnie. To jest próba pokazania, że mają jednak społeczne poparcie nie tylko w statycznych i niepotwierdzających się później w wyborach sondażach.

Przeczytaj koniecznie: Arłukowicz: PO chce zająć Polaków nowym tematem

- Co to oznacza dla samych kandydatów?

- Dla Komorowskiego to kwestia legitymizacji jego kandydatury w elektoracie PO. Do tej pory mógł bowiem uchodzić za kandydata elit partyjnych. Dzięki temu Sikorski siłą rzeczy ustawiony byłby w roli antyestablishmentowej. A to Polakom często się podoba. Prawybory neutralizują problem. Dla Tuska jest to bezpieczne, gdyż w gronie członków PO naturalną przewagę będzie miał Komorowski.


- W przypadku Sikorskiego może to być próba oswojenia z nim członków PO?

- Tu plan może być bardziej makiaweliczny. Komorowski jest ewidentnym krokiem w lewo. PO doszła do wniosku, że w kontekście drugiej tury wyborów nie może popełnić błędu z 2005 roku, kiedy zlekceważyła elektorat SLD. Teraz zaczęła myśleć o tym na długo przed wyborami. Stąd choćby ponawiane - choć dziwaczne - gesty wobec Cimoszewicza i unikanie konfrontacji z lewicą. Sikorski jest zaś testowaniem szans pod następne kadencje. Platforma myśli o sobie jako partii na wiele kadencji. Nie na 4-8 lat, ale na dziesięciolecia. Taka formacja, mająca być partią władzy, musi być zdolna pozyskiwać wyborców z każdej ze stron.

Przeczytaj koniecznie: Lipiński: To złe rozwiązanie dla Donalda Tuska

- Ale czy ta walka prawyborcza będzie prawdziwa, jak w Stanach Zjednoczonych? Czy nie zamieni się w dobrze wyreżyserowany spektakl, w którym zwycięzca jest znany dużo wcześniej?

- Nie do końca się z tym zgodzę. Prawybory mają sens jako czynnik przyciągający uwagę opinii publicznej. Dobrze jest zainteresować ludzi działaniem partii, demokracją jako taką. Taka nowinka może to zwiększyć. Z drugiej strony kłania się tu jednak sprawa komisji śledczej. I pytanie, czy prawybory będą prawyborami, czy też odwracaniem uwagi od istotnych zeznań przed komisją, jak bywało z kwestią konstytucji i reformy finansów. Zapominamy jednak o jeszcze jednym czynniku. Chodzi o próbę przygotowania gruntu pod jednomandatowe okręgi wyborcze. W nich konflikt między politykami z tej samej partii jest pewną normą. Jednomandatowe okręgi pozwalają na stworzenie bastionów wyborczych, w których nieustannie wygrywa kandydat tej samej partii. W takiej sytuacji faktyczne wybory odbywają się nie w dniu elekcji parlamentarnej, ale wcześniej, wewnątrz partii.

Dr Rafał Chwedoruk
Socjolog, wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego