Beata Szydło

i

Autor: Łukasz Gągulski/Super Express Politycy w Wadowicach

Potwornie zawiódł się na Beacie Szydło. Teraz nie ma nic do ukrycia [WIDEO]

2019-02-11 12:51

Wielu ludzi bardzo ufa Beacie Szydło. W ostatnim badaniu zaufania do polityków przeprowadzonym przez CBOS zajęła trzecie miejsce, tuż za Andrzejem Dudą i Mateuszem Morawieckim. Są jednak także osoby, które na wicepremier ds. społecznych się zawiodły. Wśród nich znajduje się Sebastian Kościelnik, który dwa lata temu w Oświęcimiu uczestniczył w wypadku z udziałem z Szydło.

Do zdarzenia doszło dwa lata temu - 10 lutego 2017 roku. Policja podała wtedy, że rządowa kolumna składająca się z trzech samochodów wyprzedzała fiata seicento, którym kierował 21-teni Sebastian K. Miał on przepuścić pierwszy samochód, a potem zacząć skręcać w lewo i uderzyć w auto, w którym znajdowała się Szydło. Samochód premier wjechał w drzewo, a ona sama trafiła do szpitala. Mężczyzna jest oskarżony o nieumyślne spowodowanie wypadku. - Uważam, że jestem niewinny. Nie mam nic do ukrycia. Kwestią zasadniczą jest to, czy kolumna w momencie wypadku poruszała się w sposób uprzywilejowany. Ważniejsza jest dla mnie prawda i sprawiedliwość niż święty spokój - konsekwentnie utrzymuje pan Sebastian.

KULISY ZWOLNIENIA SZYDŁO Z FUNKCJI PREMIERA

W rozmowie z Onetem mężczyzna wspomina o liście, który po wypadku otrzymał od Szydło. ówczesna premier zapewniała w nim, że z jej strony "jest oczekiwanie, że ta sprawa będzie potraktowana jak każde inne takie zdarzenie". - Pisała jeszcze, że sprawa zostanie wyjaśniona w sposób transparentny i dokładny, żebym się nie martwił i wierzył w sprawność wymiaru sprawiedliwości. Szkoda, że nie dodała, że śledztwo będzie trwało tak długo, ponad półtora roku. Na początku uwierzyłem w te obietnice. Po trzech, czterech miesiącach już wiedziałem, że to się szybko i sprawnie nie skończy - żali się pan Sebastian.