Tomasz Walczak

i

Autor: Piotr Grzybowski Tomasz Walczak

Poza PiS nie ma zbawienia - Tomasz Walczak o negocjacjach koalicyjnych Zjednoczonej Prawicy

2020-09-08 7:26

Nowy tydzień przyniósł nową turę negocjacji koalicyjnych w obozie rządowym i – jakiż to dziwny zbieg okoliczności – sondaż partyjny IBRIS, w którym Zjednoczoną Prawicę rozbito na poszczególne ugrupowania. Zaskoczeń nie było: Porozumienie i Solidarna Polska nie istnieją jako osobne byty polityczne. Odpowiednio 1,7 proc. oraz 1,4 proc. nie dają żadnej nadziei.

Nie trzeba jednak sondaży, ani nawet tajemnej wiedzy politologicznej, by wiedzieć, że oba ugrupowania istnieją w wielkiej polityce tylko dzięki PiS. Świecą światłem odbitym od Nowogrodzkiej i raczej nie ma co się spodziewać, aby miało się to zmienić w najbliższej przyszłości. Choć i Porozumienie, i Solidarna Polska wzmocniły się w zeszłorocznych wyborach parlamentarnych kilkunastoma posłami i posłankami, co teoretycznie pozwala im szachować Jarosława Kaczyńskiego groźbą porzucenia koalicji i rozbicia większości sejmowej, to rzucenie grabkami i opuszczenie rządowej piaskownicy byłby dla tych partii biletem jedną stronę: na peryferie polskiej polityki.

Choć zwłaszcza Solidarna Polska stara się prężyć muskuły, próbuje budować struktury i niezależną pozycję polityczną, to Zbigniew Ziobro i jego koledzy muszą wiedzieć, że poza dymieniem, niewiele sami mogą. Nawet tak popularni i rozpoznawalni politycy jak Ziobro czy Gowin nie udźwigną na swoich barkach projektu politycznego, gwarantującego im trwanie w parlamencie. Jarosław Gowin nigdy nawet nie próbował samotnie mierzyć się w wyborach, bo wie, że dla jego ugrupowania nie ma na scenie politycznej miejsca. Zbigniew Ziobro za to próbował i poległ z kretesem. Gdyby nie łaska Kaczyńskiego, dziś byłby tylko politycznym celebrytą z rzadka zapraszanym do mediów.

Oczywiście, Ziobro jest dla prezesa bólem głowy, bo w wyznaczonych mu ramach potrafi się sprawnie rozpychać, ale przy stole negocjacyjnym to Kaczyński dyktuje warunki i Ziobro, jeśli nie chce zostać 50-letnim emerytem, będzie musiał się na nie zgodzić i zrozumieć, że poza PiS nie ma zbawienia.