Tadeusz Płużański: Polska w Tuskobusie

2011-09-24 14:00

"Aby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej". "W krótkim czasie Polska stała się silniejsza, a Polakom zaczęło żyć się lepiej". Kto wypowiedział te piękne słowa? Donald Tusk podczas objazdu Polski "Tuskobusem"? Nie, autorem jest Edward Gierek.

"Świetnie sprawdza się w takich spotkaniach. Ma cierpliwość, by przez pół godziny słuchać trzech narzekających kobiet. I by przez pół godziny w tłumie przejść 10 metrów. (…) Jest przekonujący. Sam był w życiu bardzo biedny, jego siostra, jak sam mówi, także zarabia bardzo mało". Tak pisał o Gierku jakiś PRL-owski propagandysta? Nie, to dziennikarz Tomasz Machała wychwala cnoty Tuska.

"Przez najbliższe trzy tygodnie >>Autobus Tuska<< odwiedzi kilkadziesiąt miejscowości. Pierwszego dnia akcji w terenie Tusk był w trasie 17 godzin, przejechał około 500 km" - donosili inni dziennikarze, którzy razem z Machałą, Tuskiem oraz jego sztabem doradców i ministrów rozpoczęli tournée po Polsce. Zakłady pracy, komendy policji, remizy strażackie. Szkoda, że PGR-ów już nie ma.

Premier - przodownik pracy - chce poznać problemy wszystkich. - Tylko pogoda nie zawsze dopisuje - żalą się niektórzy. Przemierzając kraj wzdłuż i wszerz, śpiewają Kaczmarskiego: "Pędzimy przez polską dzicz. Wertepy chaszcze błota. Patrz w tył tam nie ma nic. Żałoba i sromota. W Czerwonym Autobusie mija czas!". A umęczony lud, mijany przez pędzący "Tuskobus", nuci: "Upiorów małych rząd. Zwieszony u poręczy. W żyły nam sączy trąd. Zatruje! I udręczy! Za oknem Polska w tęczy! Jedźmy stąd!". Tuskowi ministrowie, machając zza lśniących szyb do ludu, skandują: Do Irlandii, do Irlandii!

To wersja nie dla gawiedzi, ściśle tajna. Jakże inaczej brzmi ta oficjalna, pijarowska, na motywach pieśni Władysława Szpilmana: "Gdy o świcie pędzę wichrem przez ulice. Jak przyjaciel dobry miasto wita mnie (…) Proszę wsiadać, nikt nie spóźni się do pracy. Pojedziemy szybko, choć wokoło las. Las rusztowań wokół nas. To właśnie znaczy, że nie stoi tutaj w miejscu czas". Uśmiechnięty premier woła: "Do autobusu zapraszam wszystkich. Jestem przygotowany na trudne rozmowy. Mam kondycję". Polska w budowie! Polska w autobusie!

"Autobus czerwony. Przez ulice mego miasta mknie. Mija nowe jasne domy. I ogrodów chłodny cień". Tuskobus, Tuskobus - wtórują pijarowcy Tuska. Oni zadbali, aby premier występował na tle zadbanych domów, nowych basenów i oczywiście chluby tej władzy - orlików. Kamerzystów ustawiano tyłem do wrogich transparentów: "Przeżyliśmy Ruska, przeżyjemy Tuska", "Rządu niespełnione obietnice - temat zastępczy kibice" - bo "zakłócały" powagę gospodarskiej wizyty.

"Nie ma pan premier wrażenia, że niektórzy tutaj nie przyszli z własnej woli" - spytała odważnie jedna z dziennikarek. "Mam" - odpowiedział bezkompromisowo premier. Pewnie tych niektórych zagnał tu pod kolbami PiS i ich zapyziały guru-dyktator "Kaczor".

Prawdziwie "zwykli" ludzie nie zostali dopuszczeni. "Czasem dziewczę spojrzenie rzuci ku nam jak płomienny kwiat". Premiera ma witać lud zadowolony. Lokalne władze są przygotowane, zawczasu PO-informowane o "spontanicznych" odwiedzinach. Choć zdarza się, że "zakłócenia" przenikną do środków masowego przekazu - misterny plan pokrzyżuje jakiś paprykarz, kibol czy łkająca kobieta, która chce się targnąć na życie. Nie wiedzieć czemu, bo Polska Tuska mlekiem i miodem płynie. Ale premier wie, jak się zachować: "Bez desperackich myśli" - pociesza spokojnie. "Współczujemy ciężkiej pracy!" - takie hasła władza docenia, by zapracowany Tusk mógł skromnie odpowiedzieć: "Robota jak robota" i dalej rozdawać autografy.

Tylko powitań chlebem i solą już nie ma. I przemówień w stylu: "Możemy się pochwalić, że naszą budowę odwiedził pierwszy sekretarz KC towarzysz Gierek. Czujemy się zobowiązani, że na pewno nie zawiedziemy" - mówił ppłk Zdzisław Szymański nadzorujący pracę żołnierzy przy budowie sztandarowego dzieła PRL - gierkówki. I choć czasy zmieniły się na lepsze, to zadłużenie państwa wzrosło. A drogi? Tusk gierkówką raczej nie pojedzie, bo musiałby pierwszy raz w życiu "zobaczyć te osławione korki". Ale zdeterminowany obieca, że "zrobi więcej". A na koniec tych "niereżyserowanych" spotkań i tak zagłosuje na siebie. A my? Na hasło: "Pomożecie?", możemy dziś odpowiedzieć: "Zobaczymy".