14 kwietnia 2022 roku siły ukraińskie ostrzelały na Morzu Czarnym rosyjski krążownik „Moskwa”. Na pokładzie miał rozpętać się pożar, który objął skład amunicji, co z kolei miało doprowadzić do eksplozji, a „Moskwa” utonęła. Jak szacuje „Forbes Ukraine”, miał kosztować nawet 750 milionów dolarów. Teraz matka jednego z żołnierzy, któremu udało się uratować z krążownika, przekazała jego słowa w Radiu Swoboda.
Sprawdź: Najmłodszy żołnierz Rosji nie żyje. Był jeszcze nastolatkiem
W naszej galerii możesz poznać szokujące słowa o szansach Rosji w walce z Ukrainą.
- Ostatni raz rozmawiałam z nim 14 kwietnia. Mój syn jest marynarzem, żołnierzem poborowym. Zrozumcie mnie jako matkę, ja po prostu posiwiałam ze strachu. To jest coś strasznego, nawet wrogowi nie życzę takiego losu. Syn powiedział mi, że krążownik został trafiony trzema rakietami. Część personelu ewakuowano fregatą Makarow, innych ocalałych przewieziono do Sewastopola na Krymie. Otrzymali wtedy telefony, ponieważ zostali, proszę wybaczyć, tylko w spodenkach i koszulkach. Mieli tam wszystko, telefony, dokumenty – mówiła kobieta.
Według jej syna, „Moskwa" zamierała ku Odessie, gdzie miał zostać przeprowadzony atak desantowy. Kobieta miała też od niego usłyszeć, że na krążowniku znajdowało się około 510 osób, z czego co najmniej 40 nie przeżyło.
- Nie żyją wszyscy, którzy przebywali na pokładzie i pomoście bojowym, czyli osoby kierujące okrętem i pełniące wartę. Uderzenie nastąpiło właśnie w tym miejscu. Wielu rannych ma urwane kończyny – powiedziała.