Podczas pandemii koronawirusa robimy wszystko, aby nie narazić się na dodatkowe kłopoty ze zdrowiem, dlatego szczepionek przeciwko grypie szukają także ci, którzy wcześniej o zabezpieczeniu przed grypą nie myśleli. Do kupna szczepionki namawiają nas lekarze, w tym wirusolodzy. Namawia nawet senator PiS Stanisław Karczewski (65 l.), który jako chirurg pracuje w szpitalu i pochwalił się na Twitterze, że sam już przyjął szczepionkę. „Gorąco wszystkich zachęcam do szczepień. Warto” – napisał.
Problem w tym, że przeciętny Polak nie może dostać szczepionki. W aptekach i przychodniach trwają wręcz zapisy oczekujących. – Pierwsze tegoroczne szczepionki spływają już do polskich hurtowni – zapewnia minister Adam Niedzielski (47 l.), którego resort zamówił 2 mln szczepionek na grypę.
Oby nie okazało się, że to będzie za mało. – W 2019 r. zaszczepiło się 4,1 proc. Polaków, teraz szczepionek ma być dla 5,2 proc. Promocja szczepień nie ma sensu, bo za miesiąc nie będzie czym szczepić – ostrzega Paweł Grzesiowski (57 l.), lekarz epidemiolog. Eksperci szacują, że aby zapobiec epidemii grypy w Polsce, trzeba zaszczepić 10 mln osób... ABR, DK
Teresa Skibińska (70 l.), emerytka z Łodzi
– Jestem bardzo zła na tę sytuację. Szczepię się co roku od wielu lat, a w tym roku już szczepionek zaczyna brakować. Dla polityków są, a przeciętny Polak nie może ich kupić. Słyszałam, że apteki wprowadziły zapisy. Nie wiem, czy się załapię.