Emmanuel Macron

i

Autor: AP Emmanuel Macron

Wybory we Francji. To nie jest walka dobra ze złem. "Woś populi"

2022-04-12 5:17

"Aby opowiedzieć na te pytania trzeba najpierw wyjaśnić o co w tych wyborach NIE CHODZI? I co NIE JEST tego głosowania stawką? Krótko: jakie są fałszywe linie podziału między Macronem i Le Pen, które - jak choremu jajko - próbują nam wmówić media i eksperci" - napisał w swoim najnowszym felietonie Rafał Woś.

Wybory we Francji? O co tu chodzi i o co… nie chodzi

Za nami pierwsza tura wyborów prezydenckich nad Sekwaną. Do ostatecznego starcia przechodzą: urzędujący prezydent Emmanuel Macron i liderka Frontu Narodowego Marine Le Pen. O co chodzi w tym sporze? Jaka jest stawka tych wyborów?

Aby opowiedzieć na te pytania trzeba najpierw wyjaśnić o co w tych wyborach NIE CHODZI? I co NIE JEST tego głosowania stawką? Krótko: jakie są fałszywe linie podziału między Macronem i Le Pen, które - jak choremu jajko - próbują nam wmówić media i eksperci.

Otóż na pewno NIE MAMY tu do czynienia ze starciem pomiędzy starą dobrą demokracją reprezentowanym przez Macrona, a nadciągającym widmem faszyzmu pani Le Pen. Pisałem już o tym w tym miejscu dwa tygodnie temu, ale powtórzę raz jeszcze. Zarzut „faszyzmu” jest dziś najbardziej idiotyczną, nieweryfikowalną i niesprawiedliwą z łatek, przy pomocy których prowadzi się brutalną walkę polityczną. Dziś na szczęście widać to lepiej odkąd w szaty tropiciela faszyzmu stroi się na Ukrainie Władimir Putin. Zarzut „faszyzmu” ma eliminować przeciwnika z politycznej gry w oparciu o… no właśnie, nie wiadomo nawet o co! Zostawmy faszyzm w podręcznikach historii i skupmy się na rzeczywistości. A nie na wyobrażeniach.

A skoro już mowa o Putinie. Kolejnym stereotypem, o którym można usłyszeć w kontekście francuskich wyborów jest zbitka „prorosyjska Le Pen”. W opozycji do rzekomo antyPutinowskiego Macrona. Tu znów sytuacja jest jednak dużo bardziej skomplikowana. Bo owszem, kandydatka Frontu Narodowego miała w przeszłości wiele ciepłych wypowiedzi o Rosji i jest krytyczna wobec NATO. Ale czy to nie Macron waha się w sprawie pogłębiania sankcji na Rosję i nie pozwala nazywać Putina „rzeźnikiem”? I szerzej. Owszem, są w Europie populiści (np. Orban), którzy przekonują „ostrożnie z Rosją”. Ale przecież adwokatów Putina i nawracania Rosji na unijne wartości poprzez rozbudowę stosunków handlowych i energetycznych można było w ostatnich latach znaleźć raczej w szeregach antypopulistów z Angelą Merkel na czele.

Nie, to prezydenckie starcie we Francji nie jest walką między dobrem a złem. Ani między demokracją a autorytaryzmem. Czym w takim razie są te wybory? To rywalizacja dwóch pomysłów na Francję. Pytanie w tych wyborach brzmi: Czy francuski establiszment reprezentowany przez Macrona kolejny raz przekona ludzi, że nie czas na głębsze eksperymenty. A może wybiorą głębszą zmianę społeczną, którą obiecuje Le Pen? Z całym jej ryzykiem i niepewnością, ale też nadzieją dla tych, co mają niewiele do stracenia.

Gdy spotkamy się w tym miejscu za dwa tygodnie - przy okazji kolejnego felietonu - będziemy już chyba wiedzieli.

Express Biedrzyckiej 11.04 (gen. Waldemar Skrzypczak, Maciej Lasek, Mirosław Oczkoś) Sedno Sprawy: Michał Woś