Demonstranci usiłowali uniemożliwić jej wejście do mieszkania. Na miejscu interweniowała policja. W czwartek TK ogłosił, że przepis zezwalający na aborcję w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodny z konstytucją.
- Rozprawa w TK skończyła się bardzo późno. Samochód z trybunału odwiózł mnie do domu. Kiedy odjechał, z głębi ciemnego podwórka wyszło dwóch młodych mężczyzn. Jeden stanął na przejściu do mojej klatki. Kiedy zaczęłam się zbliżać, stanął i zaczął zadawać pytania i kazał tłumaczyć mi się z wyroku w TK, a drugi filmował w tym czasie i świecił latarką w oczy - powiedziała Pawłowicz
- Odwróciłam się i zaczęłam iść szybkim krokiem , oni szli za mną. Kiedy weszłam do sklepu, stanęli przed i oczywiście nie miałam możliwości wyjścia. Ja się po prostu bałam, więc zadzwoniłam po policję - dodała.
Prof. Pawłowicz powiedziała, że policja wylegitymowała dwóch mężczyzn, lecz wkrótce ponownie wrócili pod dom sędzi TK.
- Zwykła bandyterka! Policja czekała, aż wejdę do domu, ale oni jeszcze stali. Nie mam pewności, czy nie wrócą. Czułam się tak jak w grudniu 2016 roku, tak samo napadana - powiedziała.
- Rozumiem, że nie szanują posła, ale sędzia TK ma jakiś status - dodała.
- To efekt terroryzowania i szczucia (…). Nie zastraszy się mnie. Źle trafili! - podkreślała Pawłowicz.
Źródło: TVP Info/wPolityce.pl