Dni masowego zabijania. Rocznica zagłady warszawskiego getta

2018-04-23 12:19

To był czas zagłady polskich Żydów. Dni masowego zabijania. Pośpiesznego zasypywania w dołach jeszcze ciepłych trupów razem z postrzelonymi, żywymi jeszcze ludźmi. Hitlerowi się śpieszyło. Likwidacja rasy przebiegała ekspresowo. Do obozów zmierzały pociągi umęczonych ludzi. Płonęły krematoria, pustoszały getta. Odbywało się codzienne, efektywne, mechaniczne, beznamiętne zabijanie. Strzelanie do nich z bliska serią z karabinu, byle jak, byle padli, żeby można ich było zadołować i zasypać, albo zgarnąć szuflami i spalić. Żeby nic nie zostało.

Do powstania w warszawskim getcie doszło późno. Bano się, że w odwecie faszyści zlikwidują getto, a ludzi wymordują. Ale oni i tak się do tego wzięli. Mosze Arens, uczestnik powstania, wspominał chwilę, kiedy konspiratorzy zrozumieli tragizm sytuacji, a walka stała się ich jedyną nadzieją. Zginąć w niej, a nie w krematorium Treblinki. Walczyć na krawędzi przepaści, żeby nie dać się zepchnąć w nicość. Otoczeni przez sąsiadów, znajomych, rodaków, szamotali się osaczeni za murem getta, samotnie.

Po nocach śniła im się broń

Ta, której im brakowało. Zaczęli walkę 19 kwietnia 1943 r. Było ich kilkuset, głównie z Żydowskiej Organizacji Bojowej i garstka z Żydowskiego Związku Wojskowego. Wśród nich one. Dziewczyny i kobiety. Bohaterki getta. Znały tajemne przejścia, schrony z żywnością, taktykę walki. Wkrótce wszyscy uczestnicy powstania poznali także taktykę Niemców. Pod wodzą  Jürgena Stroopa – człowieka o mentalności cyborga – palili dom za domem. Gazem wykurzali z piwnic i bunkrów. 8 maja odkryli ten najważniejszy, przy Miłej 18, a w nim sztab główny z przywódcą powstania, Mordechajem Anielewiczem. I to był koniec, zaakcentowany barbarzyńskim wysadzeniem przez Niemców perły warszawskich synagog. Wkrótce przestały istnieć również domy, ulice i place getta. Niemcy zmienili je w morze ruin.

Zaszczytna wzmianka

Porucznik Bolesław Nanowski „Zadora”, z miejscowego kontrwywiadu AK, tak mówił o ewentualnym wsparciu Żydów będących obywatelami RP: „Straty Niemców nie wyrównają wartości broni, a opór Żydów nie zasłuży nawet na zaszczytną wzmiankę o honorze polskich Żydów”. Grot-Rowecki, nie bez antypatii do Żydowskiej Organizacji Bojowej, za nic miał fakt, że w getcie broń miał tylko jeden na 10 powstańców. I zaledwie jedna na dużo więcej niż 10 walczących kobiet. A one działały na równi z męskimi bojownikami. Było ich tu więcej nawet niż w tym późniejszym, bardziej cenionym i głośniejszym powstaniu – warszawskim: stanowiły połowę walczących! Jürgen Stroop przyznał, że ich udział w walce mu zaimponował. Nazywał je ,,Haluzzenmadeln”: dosłownie „Halucówy”, czyli dziewuchy z syjonistycznej organizacji. „Nie były to ludzkie istoty, chyba diablice albo boginie. Spokojne. Sprawne jak cyrkówki. Często strzelały z pistoletów jednocześnie z obu rąk. Zażarte w walce do końca. Niebezpieczne w bezpośrednim zbliżeniu” – tak o nich pisał. Esesmani donosili mu co i rusz o stratach, jakie ponoszą, próbując chwytać walczące Żydówki. Ginęły, zabijając wrogów odbezpieczonym granatem. „Rozkazałem nie brać więcej dziewczyn do niewoli, nie dopuszczając ich zbyt blisko i z daleka rozwalać pistoletem maszynowym’’ – wspominał Stroop.

Wyrwać murom zęby

Cywia Lubetkin ps. Celina, aktywna organizatorka powstania, zdeklarowana socjalistka, była kimś w rodzaju nieformalnej przywódczyni na swoim odcinku powstańczych walk. Walcząc w powstaniu, miała 31 lat, a to był wśród powstańców wiek budzący respekt. Jeden z nich wspominał, że „słuchano jej, jakby była komendantem”. Jako 25-latka uczestniczyła w Światowym Kongresie Syjonistycznym w Genewie. W 1943 r. walczyła w getcie, strzelała z piwnicznych okien i miotała w esesmanów butelki z kwasem. Z jedną myślą: „Nie dać się zapędzić na Umschlag”.
10 maja, z bunkra przy ul. Miłej 18, z innymi powstańcami przedostała się kanałem na stronę aryjską. Wyszła z ukrycia z bronią, gotowa do walki w powstaniu warszawskim. W oddziale Armii Ludowej, jako żywa legenda bohaterstwa getta, walczyła tak jak tam, nie dając się zabić. Młodsza od niej Tosia Altman, która działała w getcie wileńskim, miała takie same odczucia jak Celina w Warszawie. Pisała do Palestyny, że „Żydzi umierają na jej oczach i jest bezsilna, aby pomóc”. Zakończyła zdaniem: „Czy kiedykolwiek ktoś próbował rozbić głową mur?”. Z Wilna przeniosła się do Warszawy, gdzie została żołnierką Grupy Specjalnej Gwardii Ludowej. Gestapo zamordowało ją we wrześniu 1943 roku.Rachel Zilberberg uciekła z okupowanej Warszawy do kibucu pod Wilnem. Wkrótce jednak wróciła do stolicy namawiać Polaków pochodzenia różnorakiego do oporu. Na Wschodzie widziała, że Niemcy mordują Żydów z zatrważającą systematycznością. Rzeczywiście, byli jak maszyny do zadawania śmierci. Ewakuowali w Wilnie ulicę po ulicy rodziny, wywożąc je do lasu koło Ponaru. Sarenka, bo tak mówiono o Rachel, nazwała to miejsce doliną rzezi. „To część planowanego wyniszczenia Żydów” – ostrzegała młodzież już w warszawskim getcie. „Musimy walczyć!” – zachęcała. Młoda, 22-letnia, miała skronie posiwiałe od przeżyć. Zginęła za murami w powstaniu.

Żeby ktoś nas zobaczył

W nierównej, heroicznej walce z okupantem kilka młodych Żydówek wzniosło się ponad potoczne rozumienie heroizmu. Niuta Tajtelbaum, pseudonim Wanda Witwicka, sabotażystka z Gwardii Ludowej, weszła do budynku gestapo i wzięła pod rękę kata żydowskich dzieci, po to, by zastrzelić go pistoletem z tłumikiem. Miała aryjskie rysy i twarz niewiniątka. Żaden z samozwańczych antysemickich antropologów nie powiedziałby, że jest Żydówką. Niemcy dopadli ją w czasie powstania w getcie. Torturowali, póki nie umarła.
Męczeńską śmiercią skończyła się także powstańcza walka Tosi Altman, która zdołała uciec, ciężko ranna, z atakowanego przez Niemców bunkra dowódców. Po aryjskiej stronie granatowi policjanci chwycili ją, półprzytomną, pod pachy i zawlekli pod nogi esesmanów.
Podczas powstania trwała bezwzględna wywózka. Wagony jadące do Treblinki pękały w szwach. Czy to w czasie akcji zbrojnej, czy przerw w walkach, wypędzano z płonących kamienic, chwytano, bito kolbami, zabijano, a nade wszystko gnano ulicami ku torom i zagładzie ponad tysiąc osób dziennie. I one to widziały. I oni też. Walczący mimo wszystko, stawiający opór, jak powiedział Marek Edelman „żeby ktoś nas zobaczył”.

Bohaterzy
W getcie walczyły dwie formacje zbrojne: Żydowska Organizacja Bojowa (ŻOB) i Żydowski Związek Wojskowy (ŻZW).
ŻOB powstał w lipcu 1942 r., gdy Niemcy rozpoczęli akcję likwidacji getta. Komendantem został 23-letni Mordechaj Anielewicz, działacz lewicowo-syjonistycznej organizacji młodzieżowej Ha-Szomer Ha-Cair. ŻOB liczyła ok. 600 młodych osób. Pierwszy raz wystąpili zbrojnie 18 stycznia 1943 r. Niemcy tego dnia mieli deportować do Treblinki 8 tys. osób. Bojowcy ostrzelali ich i zmusili do odwrotu. Walki wybuchły na nowo 19 kwietnia 1943 r. Mimo ogromnej przewagi wroga powstańcy bronili się przez cztery tygodnie. Żydowski Związek Wojskowy, utworzony przez członków ruchu syjonistów i młodzieżowej organizacji Betar, podzielony był na trzy oddziały. ŻZW walczył w największej bitwie powstania, tzw. bitwie na placu Muranowskim, 19–22 kwietnia.

Krwawa statystyka
19 kwietnia 1943 r. do walki z niemieckimi oddziałami w sile ponad 2 tys. ludzi, wspieranymi przez czołgi i wozy pancerne stanęło kilkuset członków ŻOB oraz ok. 150 bojowców ŻZW. Powstańcy byli podzieleni na słabo uzbrojone grupy po 10–15 osób. Każdy z nich miał własny pistolet i dziesięć nabojów, ale też kilkaset granatów i koktajle Mołotowa.Z ŻZW zginęli prawie wszyscy, spośród żołnierzy ŻOB powstanie w getcie przeżyło kilkudziesięciu. Większość z nich jednak nie doczekała końca wojny, zginęli, walcząc w partyzantce, w powstaniu warszawskim lub zostali wydani Niemcom. Po zakończeniu walk getto zostało zrównane z ziemią, Żydzi zaś, którzy przeżyli, wysłani do obozów śmierci. Straty niemieckie to oficjalnie kilkunastu zabitych i kilkudziesięciu rannych. Inne źródła podają, że były one kilkakrotnie większe.

Odważne małżeństwo
Cywia Lubetkin ps. Celina, żona Icchaka Cukiermana ps. Antek, była członkiem Naczelnej Komendy ŻOB. Przed wybuchem wojny, mając 25 lat, została delegatką na Światowy Kongres Syjonistyczny w Genewie. Podczas okupacji organizowała żydowski ruch oporu i uczestniczyła do końca w walkach powstańczych w getcie. Na aryjską stronę wyszła dopiero 10 maja kanałami w grupie wyprowadzonej przez Szymona Rathajzera ps. Kazik.
Icchak Cukierman był również członkiem ŻOB. W trakcie powstania w getcie warszawskim został oddelegowany na stronę aryjską, gdzie pełnił funkcję łącznika z Armią Krajową. Współredagował raporty konspiracji żydowskiej dla rządu polskiego w Londynie. Później Cukiermanowie brali udział w powstaniu warszawskim, „Antek” dowodził plutonem złożonym m.in. z ocalałych żołnierzy ŻOB w szeregach oddziałów Armii Ludowej na Starym Mieście. Po wojnie oboje zamieszkali w Izraelu, gdzie założyli kibuc im. Bojowników Getta Warszawskiego.

Dzielna do końca
Niuta Tajtelbaum miała aryjską urodę, długie jasne warkocze i niewinny wygląd. Używała pseudonimu Wanda Witwicka. Należała do Gwardii Ludowej, wykonywała wyroki śmierci i przeprowadzała akcje sabotażowe. W czasie jednej z nich weszła do budynku gestapo, zamknęła się w pokoju z oficerem, a następnie zlikwidowała go za pomocą pistoletu z tłumikiem. Wysadziła pociąg z dostawami na front wschodni, obrabowała bank, napadła na kawiarnię pełną niemieckich oficerów. W czasie powstania w getcie walczyła w okolicach pl. Krasińskich. Kiedy agenci gestapo dostali informację, gdzie się ukrywa i schwytali ją, nie zdążyła połknąć trucizny. Bestialsko przesłuchiwana zmarła od tortur, ale nikogo nie wydała. Miała zaledwie 25 lat.

Ostatni bohater
Symcha Rathajzer-Rotem jest jednym z nielicznych żyjących uczestników powstania w warszawskim getcie, w lutym tego roku skończył 93 lata.
W getcie wstąpił do ŻOB. Otrzymał pseudonim Kazik. Dzięki aryjskiemu wyglądowi został głównym łącznikiem powstańców z aryjską stroną. Nocą 29 kwietnia z rozkazu dowództwa ŻOB wyszedł kanałami z getta. To właśnie on, kiedy powstanie zbliżało się do końca, wyprowadził kanałami grupę ok. 40 bojowców, w której był m.in. Mare k Edelman.Później walczył w powstaniu warszawskim. Po wojnie należał do tajnej żydowskiej organizacji Mścicieli, której celem było zabicie przebywających w niewoli SS-manów. Potem wyjechał do Palestyny i przybrał nazwisko Rotem. Po powstaniu w 1948 r. państwa Izrael uczestniczył jako żołnierz w pierwszej wojnie izraelsko-arabskiej.

Bojownik i lekarz
Marek Edelman w czasie II wojny światowej działał w lewicowym Bundzie, w 1942 r. zakładał ŻOB. Walczył w powstaniu w getcie warszawskim, a po śmierci An ielewicza został ostatnim przywódcą bojowników. Edelman był w grupie powstańców, których wyprowadził kanałami „Kazik” Rathajzer. Przez kilka miesięcy ukrywał  się, potem walczył w powstaniu warszawskim.Po wojnie osiadł w Łodzi, został wybitnym i cenionym kardiologiem. W 1968 r., gdy jego żona, też lekarka Alina Margolis-Edelman, wraz z dziećmi udała się na emigrację do Francji, Edelman został w kraju. W PRL działał w opozycji, w Solidarności, w stanie wojennym został internowany. W wolnej Polsce był posłem.Edelman zaangażował się w sprawy wojny domowej w krajach byłej Jugosławii, w 1993 r. pojechał z konwojem pomocy humanitarnej do Sarajewa. Zmarł w 2009 r.

Król getta
Nazywany był „Chaime Groźnym” oraz „Królem Chaimem”. Człowiek, który w wyniku decyzji Niemców kierował łódzkim gettem i bezwolnie poddawał się ich rozkazom... Jego dewizą były słowa: „Naszą jedyną drogą jest praca”, które jako żywo przypominają szyderczo-okrutny napis na bramie wejściowej do obozu zagłady Auschwitz-Birkenau. Chaim Rumkowski, chciałbym napisać – postać kontrowersyjna, choć w opinii większości jednoznacznie negatywna. Jednak dla części badaczy, a przede wszystkim dla kilku tysięcy ocalonych z łódzkiego getta Żydów wybawca. Dziennik Etki Daum to wstrząsająca relacja sekretarki łódzkiego króla. Co istotne, powstająca na bieżąco. Z opisywanych przez nią rozmów z Rumkowskim, jego gestów, zachowań, przemówień, pism i strzępów informacji, które docierały do niej podczas spotkań Rumkowskiego – choćby z Hansem Biebowem, niemieckim zarządcą getta, wyłania się poruszający obraz. Obraz ludzi skazanych na zagładę i pozbawionych tej świadomości. Wierzących w przetrwanie i drapieżnie o to przetrwanie walczących. Czasami bezlitośnie i po trupach, choćby wszystkich dzieci, które nie skończyły 10 lat.

Eksterminacja Polaków
Ta publikacja wywołała za oceanem sporo dyskusji. Już samo użycie określenia Holokaust w stosunku do zagłady nie tylko Żydów, ale również Polaków, wywołało lawinę krytyki, z którą autor najwyraźniej się liczył, bo w słowie wstępnym nie pozostawił suchej nitki na kondycji intelektualnej elit ame rykańskich. Czym jest „Zapomniany Holokaust”? Tak naprawdę to rzeczowy, solidnie udokumentowany opis działań eksterminacyjnych podjętych przez Niemców wobec Polaków w latach 1939–1945. To także historia polityczna ziem okupowanych, państwa podziemnego oraz rządu londyńskiego. Sporo stron poświęcono złożonym stosunkom polsko-żydowskim, przede wszystkim relacjom formalnym AK i rządu RP na uchodźstwie z Żydami, a także Polakom niosącym pomoc Żydom.Książka, przetłumaczona i opublikowana również w Polsce, miała przede wszystkim dotrzeć do czytelników na Zachodzie, którzy o historii naszego kraju, o niemieckiej okupacji i bestialstwie hitlerowców wobec Polaków mają mgliste pojęcie i zazwyczaj operują kalkami często wprost fałszującymi prawdę.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki