GORLICE: Piorun ZABIŁ Ernesta i Dawida

2012-05-07 4:00

Szli spokojnie brzegiem rzeki Białej Tarnowskiej w Bobowej koło Gorlic (woj. małopolskie), gdy niebo nagle zrobiło się czarne i rozpętała się nawałnica. Dudniły spadające krople deszczu, ciemności rozdzierały błyskawice. Wybrali najprostsze rozwiązanie - uciekli pod drzewo, by tam przeczekać kataklizm. Ernest L. (†16 l.) i Dawid W. (†16 l.) zginęli na miejscu trafieni piorunem.

Był piękny, gorący dzień. Na niebie ani jednej chmurki. Ernest L. i jego kolega Dawid W. z Bobowej, uczniowie pierwszej klasy technikum w Gorlicach, wybrali się nad rzekę. Końcówka majówki, w szkole wolne, chcieli się ochłodzić, pojeździć rowerami po lesie. Kilka godzin później wracali do domów.

Nagle z nieba lunęła ściana wody. Skryli się pod drzewem rosnącym na skraju zagajnika. Gdy czekali na koniec nawałnicy, uderzył piorun. Wbrew stale powtarzanym przestrogom byli tam, gdzie w czasie burzy jest najbardziej niebezpiecznie. Obaj nastolatkowie zginęli na miejscu.

Ktoś wezwał pomoc. Ratownicy pogotowia, którzy przyjechali na miejsce, mogli tylko stwierdzić zgon. Ciała chłopców zabrano, obok drzewa został tylko porzucony rower Ernesta...

- Był porządnym chłopakiem. Jedenaście lat temu nagle umarł nasz tata, teraz on. I to w taki sposób, raptem kilkaset metrów od naszego domu - mówi siostra Ernesta. - Dlaczego Pan Bóg to robi? - pyta samą siebie.

Kilka godzin po tragedii pod feralnym drzewem ksiądz odprawił mszę, ludzie palili znicze. Potem w milczeniu wrócili do kościoła.

- Wyjaśniamy okoliczności tego tragicznego zdarzenia - mówi Katarzyna Padło z zespołu prasowego małopolskiej policji. - To wielkie nieszczęście. Brakuje słów - dodaje.

Ernest i Dawid to pierwsze ofiary wiosennych burz w Polsce. Oby nie było ich więcej.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki