Katarzyna Waśniewska zgotowała córce piekło: Madzia konała 4 minuty

2013-02-11 11:19

Od ponad roku cała Polska śledzi tragiczną historię małej Madzi (†6 mies.) z Sosnowca. Za tydzień rozpocznie się wreszcie proces, który ma wyjaśnić zagadkę jej śmierci. Według prokuratorów to Katarzyna Waśniewska (23 l.) z premedytacją zamordowała córeczkę, która była dla niej ciężarem. Rzuciła maleństwem o podłogę, a potem dla pewności zaczęła dusić. Dziecko konało cztery minuty.

Z aktu oskarżenia przygotowanego w Prokuraturze Okręgowej w Katowicach wyłania się ponury obraz zaplanowanej w szczegółach i wykonanej z zimną krwią zbrodni. Myśl o niej pojawiła się już niedługo po poczęciu. Katarzyna Waśniewska nie chciała dziecka, uważała je za swoje przekleństwo, które odbierze jej urodę, swobodę życia. W ciąży próbowała się go pozbyć - według śledczych zażywała leki, które miały wywołać poronienie. W dodatku paliła bardzo dużo papierosów. To mogło sprawić, że Madzia urodziła się jako wcześniak i lekarze musieli walczyć o jej życie. Ale niechęć do córki ciągle narastała. Waśniewska niejednokrotnie pisała w swoim pamiętniku, że jej nienawidzi.

Pierwsza decyzja o zabiciu Madzi zapadła 17 stycznia. Tego dnia Katarzyna Waśniewska szukała w Internecie informacji o zaczadzeniu, a trzy dni później tak właśnie próbowała skończyć z dzieckiem. Jednak wszystko spaliło na panewce. Do domu ze spotkania z kolegami wrócił bowiem przedwcześnie mąż Bartłomiej (24 l.). Nieświadomy, że właśnie uratował Madzi życie.

Waśniewska musiała więc zweryfikować plany. 24 stycznia przystąpiła do ponurego dzieła. Zapadał zmierzch. Około godziny 16 Katarzyna Waśniewska rozstała się przed kamienicą przy ul. Floriańskiej w Sosnowcu z mężem Bartkiem (24 l.) i jego kolegą Tomaszem M. Kiedy odjechali, wyjęła Madzię z wózka, wróciła do mieszkania. Wtedy to sąsiadka Aneta J. widziała ostatni raz żywe dziecko.

W mieszkaniu Waśniewska częściowo rozebrała córeczkę. Przypuszczalnie po to, by ubrania dziewczynki nie zamortyzowały upadku. Później z impetem cisnęła dzieckiem o podłogę, tuż obok solidnego progu pokoju. Uderzenie prawdopodobnie pozbawiło Madzię przytomności. Ale matka ciągle nie była pewna, czy córka nie żyje. - Ekspertyzy jasno mówią, że obrażenia powstałe w wyniku upadku na podłogę nie były wystarczające do spowodowania śmierci dziecka - mówi prokurator Zbigniew Grześkowiak. Biegli stwierdzili, że Madzia zginęła przez uduszenie. Katarzyna Waśniewska najprawdopodobniej nieprzytomnej dziewczynce zatkała usta i nosek. Śmierć musiała nastąpić po co najmniej czterech minutach od odcięcia dopływu powietrza.

Nie wiadomo jednak, jak została uduszona. Czy jej matka zabiła ją gołymi rękami, czy też może użyła do tego jakiegoś przedmiotu? Akt oskarżenia tego nie przesądza. Wymienia się w nim jednak możliwe narzędzia zbrodni - koc, poduszkę czy np. worek foliowy, ale nie jest wykluczone, że Katarzyna Waśniewska po prostu zatkała buźkę i nosek dziecięcia dłonią. Później wyszła z martwą córeczką w wózku i ukryła jej ciałko w płytkim grobie w parkowych ruinach.

Matka Madzi jest oskarżona o zabójstwo. Jeśli sąd uzna ją za winną, może spędzić w więzieniu nawet resztę życia.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki