Prezes zaprosił prezydenta i wyleciał z pracy

2009-05-07 15:25

Gdyby nie zaproszenie dla Lecha Kaczyńskiego na uroczystość organizowaną przez kopalnię "Machów" w Tarnobrzegu, prezes spółki pewnie nadal byłby jej szefem. A tak... musiał nie tylko odwołać przygotowywaną od miesięcy imprezę, ale również pożegnał się ze stanowiskiem.

Zamieszanie ma związek z wartą ponad miliard złotych inwestycją, która nie ma sobie równych w Europie. 12 maja władze miasta i kopalni chciały uroczyście podsumować zakończenie napełniania zbiornika wodnego po kopalni. Rekultywacja terenu wraz z napełnianiem wodą zbiornika o gigantycznej powierzchni ponad 500 ha trwały 15 lat.

Na imprezę mieli się zjechać ministrowie skarbu państwa, ochrony środowiska, finansów, najwyższej rangi urzędnicy z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, władze Podkarpacia i województwa świętokrzyskiego - pisze "Gazeta Wyborcza".

Wszystko się zmieniło, gdy zaproszenie obok notabli z rządu dostał prezydent i potwierdził swoją obecność. Imprezę 28 kwietnia nieoczekiwanie odwołał prezes kopalni Krzysztof Szaraniec. I pewnie nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że tego samego dnia Szaraniec stracił posadę. Odwołał go minister skarbu Aleksander Grad.

Lokalni działacze Prawa i Sprawiedliwości są pewni, że to polityczna zemsta. Politycy Platformy odpowiadają, że to nieprawda, a odwołanie prezesa było suwerenną decyzją ministra.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki