Rodzinna masakra w Dęblinie (zdjęcia!)

2009-11-04 12:09

Tą makabryczną i niezrozumiałą zbrodnią żyje nie tylko mały Dęblin na Lubelszczyźnie, ale i cała Polska. W jednym z domów znaleziono ciało Wacławy S. (89 l.), jej córki Haliny J. (47 l.) i wnuczka Karola J. (15 l.) - teraz wszyscy zastanawiają się, komu zależało na tym, by w tak okrutny sposób wymordować prawie całą rodzinę, a potem próbować zatrzeć ślady zbrodni, pozorując wybuch gazu i pożar.

Do tragedii doszło w poniedziałek. Jak udało nam się ustalić, babcia i wnuk chorowali na grypę, dlatego około godziny 9 rano byli w domu. W domu była również Halina J., mama piętnastoletniego Karola, która zrezygnowała z pracy, by opiekować się chorymi bliskimi. Zabójca nie miał więc problemów z dorwaniem swoich ofiar. Wszedł do domu i zaczął wcielać w życie swój makabryczny plan.

Najpierw skrępował kobiety i nastolatka, by później zadawać im po kolei silne ciosy w głowę. Wykorzystał do tego najprawdopodobniej ostre narzędzie. Pani Wacława, jej córka Halina i wnuczek Karol konali w męczarniach. Gdy morderca upewnił się, że cała trójka już nie oddycha - postanowił zatrzeć ślady. Zwyrodnialec odkręcił gaz, zaprószył ogień i uciekł.

Do wybuchu pożaru jednak nie doszło, za to do domu wrócił Zbigniew J., mąż pani Haliny i ojciec Karola. Mężczyzna od razu zauważył unoszący się wszędzie gryzący dym. Gdy wbiegł do mieszkania, zobaczył zmasakrowane zwłoki syna.

Natychmiast wezwał straż i policję. Mundurowi dokonali makabrycznego odkrycia - znaleźli skrępowane zwłoki dwóch kobiet.

- Wiemy, że cała trójka odniosła obrażenia świadczące o tym, że padli ofiarą zabójstwa - mówi Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie, której śledczy zajęli się sprawą. Wciąż nie wiadomo jednak, kto stoi za tym brutalnym mordem. Wczoraj policjanci wciąż byli na miejscu zbrodni i zabezpieczali ślady. Hipotez i plotek na temat tego, co mogło się stać, jest wiele: od ataku miejscowych pijaczków, przez zaplanowany napad na panią Halinę, która miała zamiar zbierać pieniądze na pomoc dla chorego wnuka, po porachunki grup przestępczych. Zdruzgotani makabrą sąsiedzi wspominają, że we wrześniu ubiegłego roku ktoś spalił mazdę państwa J. i otruł ich psa. Głowa rodziny Zbigniew J. był wczoraj przez cały dzień przesłuchiwany w Rykach w charakterze świadka.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki