Koronawirus: Francuzi zamknięci, na ulicach wojsko. Relacja ze środka epidemii

2020-03-17 18:15

W poniedziałek wieczorem prezydent Francji Emmanuel Macron ogłosił w telewizyjnym orędziu, jak będzie wyglądać życie Francuzów przez kolejnych 14 dni. Przepisy weszły w życie we wtorek o godz. 12.00. Wśród nich jest zakaz wyjścia z domu, zabronione są też spotkania rodzinne. - Wygląda to tak, jakby ludzi ktoś wywiózł. Państwo zatrzymało się w czasie i przestrzeni. Nie wiem, jak to ludzie wytrzymają - komentuje dla „Super Expressu” Zbigniew Stefanik, polski korespondent z Francji.

„Jesteśmy na wojnie” - grzmiał Macron zwracając się do wszystkich obywateli francuskich. „Walczymy nie przeciw armiom, nie przeciw jakiemuś narodowi. Ale wróg jest tutaj, niewidzialny, robi postępy” - tłumaczył. Francja zdecydował się pójść w ślady Włoch i wprowadziła kwarantannę na terytorium całego kraju. Wyjść z domu można tylko i wyłącznie posiadając pisemne uzasadnienie i wyłącznie w celu: zakupów, dojazdu do pracy lub lekarza. 

We Francji zakażonych koronawirusem jest ponad 6,6 tys. osób, z powodu Covid-19 zmarło już 148 osób. Do tej pory udało się wyleczyć jedynie 12 osób. - Alzacja to region, gdzie jest największy kłopot ze służbą zdrowia, jest napór pacjentów na szpitale, zakażonych ratuje się w szpitalach polowych. Mówiąc językiem prezydenckim, to w Alzacji jest główny front zakażenia - wyjaśnia Zbigniew Stefanik, polski korespondent z Francji. 

Francuzi jednak z doniesień o kolejnych przypadkach i problemach francuskiej służby zdrowia niewiele sobie obili. W niedzielę odnotowano 954 nowe przypadki zakażeń, a bilans zgonów wynosił 127. Na nic zdały się błagania ministra zdrowia, Oliviera Verana. - Koronawirus krąży i zagraża życiu. Błagam Francuzów o przestrzeganie środków ostrożności i ograniczenie kontaktów społecznych - mówił w stacji France 2. 

We francuskich mediach społecznościowych, mimo zakazów, w niedzielę roiło się od zdjęć i filmów z parków. Temperatura wynosiła ok. 16 stopni Celsjusza, więc zachęceni słońcem Francuzi porzucili swoje domy i nie bacząc na coraz gorszą sytuację z powodu pandemii, cieszyli się wiosną. 

Minister spraw wewnętrznych, Christopher Castaner, po orędziu Macrona, podał więcej szczegółów nowych przepisów. Minister zapowiedział, że nakaz pozostania w domu będzie egzekwowany przez 100 tys. policjantów, a za jego złamanie będzie grozić kara od 38 do 135 euro. Wprowadzono również stałe i mobilne kontrole na głównych i pobocznych drogach.

- Groza, puste ulice, wygląda to tak, jakby ludzi ktoś wywiózł - komentuje Stefanik. Kwarantanna ma potrwać przez 14 dni. Do aptek i sklepów spożywczych kolejki ustawiają się na zewnątrz, bo do środka może wejść tylko jedna osoba. Otwarte są też saloniki prasowe. - Wprowadzono system kartkowy. Należy wejść na stronę ministerstwa, pobrać dokument i go wypisać. Trzeba na nim podać powód wyjścia z domu np. do sklepu lub apteki. Jeśli ktoś zostanie zatrzymany przez policję, a nie ma tego dokumentu przy sobie, policja wlepia karę finansową - tłumaczy korespondent. 

Taki system ma potrwać 14 dni z możliwością przedłużenia. Szkoły, restauracje czy puby mają być z kolei zamknięte do 15. kwietnia, ale i w tym przypadku istnieje możliwość przedłużenia. W piątek zamknięto już Luwr, Wieżę Eiffle’a i Wersal. Koncerny samochodowe wstrzymały też produkcję. Według nowych zasad zamknięte są wszystkie „obiekty publiczne, które nie służą funkcjonowaniu państwa i życia obywateli”. 

- Państwo zatrzymało się w czasie i przestrzeni. Nie wiem, jak ludzie to wytrzymają. Bo jak długo można wytrzymać w domu? Dwa, trzy tygodnie, a później? - zastanawia się Stefanik. 

Korki na granicy z Niemcami

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki