Johnny Depp nie podpisał intercyzy w dniu ślubu z Amber Heard. I, jak się okazuje, może teraz tego żałować - aktorka oskarżyła go o znęcanie się nad nią i przemoc. Jednak "Daily Mail" donosi, że gwiazdor znalazł podobno aż dwudziestu świadków, którzy skłonni są potwierdzić, że jest on niewinny. Wśród nich znajdują się zarówno pracownicy budynku, w którym para mieszkała, jak i policjanci, którzy przyjechali wezwani przez Heard. Depp jest podobno także w posiadania zdjęcia, które ma całkowicie skompromitować Heard i potwierdzić, że całą sprawę sfingowała.
Aktorka miała złożyć zeznania w sobotę. Ostatecznie nie zrobiła tego... Jak relacjonuje serwis "TMZ" aktorka stawiła się na miejscu z dwugodzinnym opóźnieniem, po czym spędziła tam dziewięć godzin, ostatecznie nie zgadzając się na złożenie oficjalnych zeznań. Przedstawicielom władzy nie udało się nawet namówić jej do wejścia na salę, w której przesłuchanie miało się odbyć.
- Amber histerycznie płakała i chodziła po znajdującej się obok przeszklonej sali konferencyjnej, a także wydzierała się i śmiała na przemian - słowa przedstawiciekli Deppa, Laury Wasser, cytuje magazyn "People". Prawnicy Heard zwalają winę na przedstawicieli Deppa, zarzucając im, że nie byli gotowi do rozmowy.