Wyrzucą PIECZKĘ i KACZORA z Teatru Powszechnego? Akorzy murem stają za zwalnianymi gwiazdami

2014-07-04 19:30

W Teatrze Powszechnym w Warszawie pracę ma stracić 13. aktorów, są wśród nich takie ikony kultury jak Franciszek Pieczka i Kazimierz Kaczor. Koledzy zwalnianych aktorów nie kryją zdziwienia, niektórzy są oburzeni. Jan Kobuszewski czy Krystyna Sienkiewicz murem stają w obronie kolegów. Oto, co mówią:

Krystyna Sienkiewicz: - To jest strasznie nieeleganckie wyrzucać ludzi zasłużonych. W teatrze jest więcej ról dla ludzi starszych niż młodszych. Głównych ról! Oni są niezbędni. Gdybym ja nie miał tylu lat, to wielu pięknych ról nie zagrałabym. A młodsi aktorzy bez etatu? Jak nie są mocno utalentowani, niech robią na drutach, haftują. Praca nie hańbi, praca to modlitwa. Ja zakładałam, że jak nie będzie dla mnie pracy, będę sprzątać... Nie można pozbywać się tak ważnych dla kultury polskiej nazwisk. Nie można kulturze podcinać skrzydeł!

Zobacz też: Starzy aktorzy Teatru Powszechnego zostaną wyrzuceni na bruk, by zrobić miejsce młodszym?

Jan Kobuszewski: - Jeśli to, co słyszałem, jest prawdą, jako stary człowiek i przyjaciel Pieczki, nie zgadzam się z takim traktowaniem. Nigdy w moim teatrze nie dostałem tak smutnej wiadomości. Trzymano mnie, a nawet zatrzymywano, dopóki chciałem, odszedłem, gdy uznałem, że tak będzie lepiej dla mnie i dla teatru. Ci aktorzy muszą czuć się fatalnie. To jest jeden z niewielu zawodów, gdzie ktoś musi zagrać starszego lub starego człowieka.

Grażyna Zielińska: - Każdy artysta, reżyser, dyrektor dba o poziom artystyczny i ma prawo tak ustawić pracę, żeby dobrze prowadzić teatr. Ale każdy dyrektor powinien honorować przyzwoitość i obecność wielkich aktorów. Trzeba szanować takich aktorów, którzy potwierdzili swoją wielkość. Czasem nie wiążę się to z żadnymi wyrzeczeniami, a daje wiele nadziei na wykorzystanie ich talentu. Wiem, mówi się, że nowa miotła lepiej zamiata, ale trzeba rozsądku i umiaru, a nie czyszczenia, żeby tylko było po nowemu.

Przeczytaj również: Blondynka 3. Joanna Moro, czyli nowa Blondynka zapewnia: Nie mam parcia na szkło

Emilian Kamiński: - Moja żona Justyna Sieńczyłło też znalazła się w tej grupie, choć zawsze była bardzo lojalna wobec tego teatru, aż czasem się dziwiłem. No cóż, przychodzi nowy człowiek i zamiata po swojemu. Jest to stres dla dyrektora i aktorów. Nie chciałbym być na miejscu dyrektora i zwalniać nestorów teatru, bo tak dyktują warunki ekonomiczne czy artystyczne. Współczuję aktorom, że świat się taki zrobił, że wszystko stało się takie dowolne, że niepisane zasady przestały obowiązywać.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki