Zabijali we mnie miłość do teatru

2008-12-09 3:00

Wyrzucono ją ze szkoły, a ona i tak została wielką aktorką. Tylko nam Emilia Krakowska (68 l.), czyli Gabrysia z "Na dobre i na złe", a przede wszystkim Jagna z "Chłopów", opowiada o swoim dzieciństwie, o tym, jak zniechęcano ją do występów w amatorskim teatrze i co postanowiła kupić swojej mamie zaraz po studiach.

Choć jestem Krakowska, to moja rodzina z Krakowa nie pochodzi. Jesteśmy z Poznania, z zaboru pruskiego. Ja jestem dzieckiem wojny. Ojciec poszedł na front, gdy byłam mała. Nigdy go nie poznałam. Moja mama była artystką, muzykiem, kochała sztukę. W dniu wypłaty szła do filharmonii i kupowała 15 abonamentów. Babka jednak ją przestrzegała: - Dziecko, kto wyżyje z uczenia gry na pianinie? Więc mama została księgową. Prowadziła biuro rachunkowe dla firm w Poznaniu.

W czasie okupacji umiejętności mamy okazały się niezastąpione. Kiedy Niemcy wyrzucili nas z mieszkania, bo wszystkie dobre mieszkania musiały być dla Niemców, i zamieszkałyśmy w kanciapie, która służyła szewcowi, wtedy mama uczyła grać dzieci. Za kawałek chleba, za jabłko.

Po wojnie wróciłyśmy pod stary adres do domu bez szyb, bez fragmentu ściany. Za to dokwaterowano nam rodziny, po jednej w każdym pokoju. I tak mieszkałyśmy między konfidentem a pijakiem. Wyprowadziłyśmy się więc do innej dzielnicy, ale tam było tak samo. Wtedy postanowiłam, że gdy tylko skończę szkołę, kupię mamie mieszkanie.

Chodziłam do liceum im. Dąbrówki. Niedługo, bo szybko mnie wyrzucono. Należałam do teatru amatorskiego, wystawialiśmy "Marię" Malczewskiego, "Konrada Wallenroda" Mickiewicza. Ale mojemu nauczycielowi, profesorowi Latawcowi nie podobało się, że 15-letnia dziewczyna wieczorami biega na próby. Panienka z dobrej rodziny wieczorem miała być w domu.

Kiedyś... prof. Latawiec przyszedł na mój występ. Grałam pazia, włosy podwinięte, na twarzy maska. On jednak mnie rozpoznał. Chyba po nogach. I wtedy grono pedagogiczne zdecydowało, że muszę odejść ze szkoły.

Ale jeszcze wcześniej... Brałam udział w konkursie mickiewiczowskim. Recytowałam "Rękawiczkę" Schillera. Przy słowach "Król wskazał ręką" zrobiłam gest... ręką. Nauczyciele uznali to za wyraz pychy, że jestem za dumna, za pewna siebie. Na 25 startujących byłam jedyną, której nie nagrodzono. Klasa, na znak buntu, wstała i wyszła.

A ja? Poszłam do wydziału oświaty i zgłosiłam się do kolejnego etapu. Wygrałam, dostałam budzik. Portrety zwycięzców wisiały w miejskim parku. Wtedy nauczyciele zareagowali: - No, dlaczego się nie pochwaliłaś?

Skończyłam malutkie cudowne liceum w Drezdenku. A teraz tak sobie myślę, warto być cierpliwym, bo wszystko do nas wraca. W filmie, z Reymontowskich Lipiec wywieziono mnie na gnoju, by później, w życiu realnym, przyznać honorowe obywatelstwo. Liceum w Poznaniu też mnie uhonorowało. Kilka razy zaprosiło jako znaną aktorkę.

Emilia Krakowska (68 l.)

Ma na swoim koncie dziesiątki ról w teatrach, filmach i serialach. Jednak dla wielu pozostanie niezapomnianą Jagną z "Chłopów"

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki