Opinie Super Expressu. Andrzej Stankiewicz: Władza zmienia się w Bizancjum

i

Autor: East News

Andrzej Stankiewicz: Zamach stanu? Nie róbmy jaj!

2016-12-28 3:00

Publicyści o tym, czy Jarosław Kaczyński ma rację, oskarżając opozycję i media o próbę dokonania puczu w Polsce.

"Super Express": - Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla tygodnika "wSieci" stwierdził, że działania opozycji w grudniu i kryzys parlamentarny były puczem, mającym obalić legalne władze w Polsce. Jak pan ocenia tę wypowiedź?

Andrzej Stankiewicz: - To są bardzo przewidywalne chwyty propagandowe robione po to, by mobilizować twardy elektorat. Wypowiedź Kaczyńskiego świadczy też o tym, że nie będzie żadnych przyśpieszonych wyborów - gdyby miały być, to prezes PiS grałby raczej na poszerzenie elektoratu, używał bardziej wysublimowanego języka. Pierwszy o zamachu stanu powiedział szef MSWiA Mariusz Błaszczak. I to była wskazówka, co myśli prezes, bo Błaszczak mówi wyłącznie Kaczyńskim. Wypowiedzi zarówno szefa MSWiA, jak i prezesa uważam za bardzo szkodliwe.

- Dlaczego?

- Bo mówienie przy rachitycznym dość proteście, nieszczególnie efektownym, karykaturalnym, o zamachu stanu jest niepoważne. Kto tego zamachu miałby dokonać? Wojsko, które czyści Antoni Macierewicz? Policja podporządkowana Błaszczakowi? Służby specjalne, które zostały wyczyszczone, a ich szefowie wywaleni na zbity pysk? Może tych paru kodowców, posłów PO i Nowoczesnej protestujących na sali sejmowej? No nie róbmy sobie jaj!

- To czym motywowane są słowa prezesa?

- Jak wspomniałem - mobilizacją twardego elektoratu. I druga strona robi to samo. Te wszystkie słowa o łamaniu konstytucji, zagrożeniu dla demokracji, też służą mobilizacji wyborców Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej. PiS i opozycja wzajemnie oskarżają się nawet o to, że są komunistami, bo przedstawiciele obydwu grup krzyczą przeciwko sobie "precz z komuną!". To wszystko jest przewidywalne, ale też bardzo szkodliwe. W każdym normalnym kraju lider partii rządzącej i szef MSW to bardzo poważni politycy. Jeżeli mówią o puczu, to idzie to w świat, i chwały Polsce nie przynosi, bo słowa te są po prostu bzdurne.

- Prezes PiS mówił też o współodpowiedzialności mediów za zaistniały kryzys, o potrzebie ich uporządkowania.

- W myśleniu politycznym Jarosława Kaczyńskiego jest kilka stałych elementów. W latach, gdy PiS był w opozycji, Kaczyński przygotował bardzo jasną doktrynę zmian po wygranych wyborach. Najważniejsze punkty to kontrola nad służbami specjalnymi i organami ścigania, podporządkowanie Trybunału Konstytucyjnego i wymiaru sprawiedliwości, trzecim elementem są właśnie media. Chęć ich partyjnego podporządkowania obozowi politycznemu Kaczyńskiego sięga lat 90. Proszę sobie przypomnieć, jak często konflikty wokół Kaczyńskiego dotyczyły właśnie spraw dziennikarskich. Gdy został redaktorem naczelnym "Tygodnika Solidarność", natychmiast wybuchł bunt w zespole, Kaczyński wprowadził tam swoją ekipę. W "Expressie Wieczornym", który przejęło Porozumienie Centrum, doszło do konfliktu z Krzysztofem Czabańskim, który przestał być redaktorem naczelnym, jego miejsce zajął Andrzej Urbański. Wreszcie w okresie pierwszego rządu PiS, gdy partia ta przejęła kontrolę nad mediami publicznymi, funkcję prezesa TVP, również na rzecz Andrzeja Urbańskiego, stracił Bronisław Wildstein, bo nie był uległy wobec partii rządzącej, czego oczekiwał prezes PiS.

Zobacz: Tadeusz Płużański: Czy mamy nowy stan wojenny?