Leszek Miller: W kwestii OFE zgadzam się z Kaczyńskim

i

Autor: Wojciech Artyniew

Leszek Miller: W kwestii OFE zgadzam się z Kaczyńskim

2013-12-07 4:50

Przewodniczący SLD na łamach "Super Expressu"

"Super Express": - Przyjechał pan prosto z Sejmu, a tam wysoka temperatura w sprawie OFE. Mała pyskówka z Januszem Palikotem. Poseł Palikot zaatakował pana, a pan raczył mu odpowiedzieć: "(...) Odpowiem słowami wielkiego polskiego poety, Tuwima. Próżnoś repliki się spodziewał, nie dam ci prztyczka ani klapsa. Nie powiem nawet pies cie j..., bo to mezalians byłby dla psa".

Leszek Miller: - Prawda, że ładne?

- Ładne.

- Przypomniałem sobie Tuwima, który napisał to adresując to do pewnego endeka. Czasami, w sytuacjach, w których adwersarz staje się nie do zniesienia, warto go zdzielić między oczy. Tym bardziej że zamiast zajmować się OFE, to nasi rywale z Ruchu Palikota zajmowali się nami. I ten cytat to skończył.

- Palikot trochę bez sensu pana zaatakował, bo nie głosował pan za przejściem tego prawa...

- Generalnie uważam, że ograniczenie wszechwładzy OFE jest słuszne...

- OFE w ogóle nie powinny powstać?

- Tak, uważam, że tego w ogóle nie powinno być.

- Uważa pan tak jak Kaczyński, że to był największy przekręt w ciągu ćwierćwiecza?

- Tak, tu się zgadzam z panem Kaczyńskim. Sam to zresztą mówiłem jeszcze przed nim. Nawet czuję się lekko speszony, że prezes Kaczyński nie powołał się na prawa autorskie. Jeżeli zadamy sobie pytanie, jak ocenić OFE po 12 latach, to jest to 300 miliardów zł długu publicznego, 17 miliardów zł kosztów własnych, 30 miliardów bezpowrotnie straconych na giełdzie. I średnia emerytura, jak dobrze pójdzie, po 80 zł. Ten system powinien być natychmiast zlikwidowany.

- Złożyliście poprawki...

- Ponieważ część Polaków i Polek chce zostać w OFE, to stwórzmy im możliwość wyboru. Dlaczego głosowaliśmy przeciw? Po pierwsze, skandaliczny tryb pracy nad tą ustawą, który nie może być akceptowany...

- A co pan sądzi o 999 poprawkach Solidarnej Polski?

- Bezrozumna blokada partii, która chce się za wszelką cenę pokazać. I po drugie głosowaliśmy przeciwko, gdyż nasze postulaty spotkały się z kompletną obojętnością rządu.

- Powiedzmy, że zostanie pan premierem. Wicepremierem zostałby wtedy Donald Tusk? Tendencje są takie, że SLD rośnie, a spada Platformie. Spotkacie się za 3-4 miesiące...

- Bardzo się cieszę, że "Super Expressowi" rośnie sprzedaż, a SLD rosną notowania. I zrobimy wszystko, żeby były jeszcze lepsze. Nie powiem jednak już dziś, z kim zrobimy koalicję, bo nie wiem, kto oprócz SLD dostanie się do Sejmu i z kim będzie można robić umowę koalicyjną.

- Jarosław Gowin przypomina taki list z 2003 roku, który mógłby zniszczyć waszą koalicję z Platformą. Donald Tusk twierdził w nim m.in.: "państwo Millera służy partyjnym interesom, a nie obywatelom. Świadczą o tym liczne afery oraz bezwstydne zawłaszczanie urzędów przez partyjne kliki i koterie. Nastąpiło zatarcie granicy między interesem kraju a towarzystwa trzymającego władzę".

- Prawda, że ten opis idealnie pasuje do rzeczywistości 2013 roku? O ile pamiętam, autorem tej deklaracji był Jan Maria Rokita, dziś polityk zapomniany, ale wtedy pławiący się w świetle platformerskich reflektorów... Cóż, wtedy z nami walczono za pomocą takich sformułowań, a teraz można ich użyć w stosunku do autorów.

- Czy to oznacza, że władza zawsze degeneruje?

- Niekoniecznie. Demokracja powinna jednak uczyć, że jak się coś powie na wyrost, to może to wrócić i uderzyć w autora ze zdwojoną siłą.

- Czy wy jako SLD nauczyliście się, że jak zaczniecie rządzić, to nie będzie afer, a baronowie nie będą robić, co będą chcieli?

- Na pewno będziemy na to zwracali uwagę. W niektórych demokracjach jest tak, że jest albo specjalny prokurator, albo specjalna komórka, która zajmuje się wyłącznie obozem rządzącym. Można by wydzielić z CBA taki wydział, który patrzyłby władzy na ręce - i tej centralnej, i tej samorządowej.

- Czemu nie pojechał pan na Ukrainę?

- Czułbym się zawstydzony i skrępowany. Musiałbym powiedzieć przykre rzeczy.

- Dla kogo przykre?

- Dla tych, którzy protestują. Musiałbym powiedzieć, że ich szansa na integrację z Europą nie rozstrzyga się w Kijowie, ale w Brukseli, Londynie, Berlinie i Paryżu.

- Unia postawiła warunki, których Ukraina nie jest w stanie spełnić? Chodziło m.in. o uwolnienie Julii Tymoszenko.

- Rzecz jest bardziej skomplikowana. Zresztą sprawę Tymoszenko Unia już sobie odpuściła. Ten warunek był zresztą rażącym błędem. Nie można stawiać tak poważnego projektu jak integracja Ukrainy z Europą na tej samej szali co losy pani Tymoszenko.

- Tymoszenko nie jest pana bohaterką?

- Była nią, gdy była ikoną pomarańczowej rewolucji. Jednak to, co się stało potem... To nie jest osoba, na której nic nie ciąży. Mam po prostu przykre wrażenie, że tak jak my w Warszawie robimy wszystko, żeby przyciągnąć Ukrainę do UE, to w głównych stolicach Europy już nie.

- Berlin, Londyn, Paryż po prostu nie chcą Ukrainy w Unii?

- Paryż posunął się tak daleko, że kiedy Ukrainie przedstawiano umowę stowarzyszeniową, to na żądanie Francji wykreślono zdanie, które jest w każdym traktacie akcesyjnym, że każdy naród ma prawo dążyć do Unii Europejskiej.

- I to by pan powiedział Kliczce na Majdanie?

- Musiałbym to powiedzieć, a jeśli nawet bym tego nie chciał, to byłoby mi nieswojo, że stwarzane są po prostu złudzenia. Europa jest bowiem obojętna w stosunku do Ukrainy i główne stolice europejskie są zadowolone z tego, co jest.

- Czyli to, co się dzieje na Majdanie, jest rodzajem medialnego przedstawienia?

- Nie. To jest autentyczny protest przeciwko rządowi i autentyczna tęsknota za Unią Europejską. Ale jeszcze raz podkreślę, że ewentualna europejska przyszłość tego kraju rozgrywa się nie w Kijowie, lecz w Brukseli i w głównych unijnych stolicach.

Leszek Miller

Były premier, przewodniczący SLD