Łukasz Warzecha

i

Autor: East News

Łukasz Warzecha: Historii cenzurować nie wolno

2017-08-04 4:00

Łukasz Warzecha dla Super Expressu

1 sierpnia można było mieć wrażenie wielokrotnego déja vu: znów dyskusja o tym, czy Powstanie Warszawskie miało sens, a także o tym, czy wolno takie pytania zadawać w rocznicę jego wybuchu. I znów pojawiło się wiele opinii, że absolutnie nie, że 1 sierpnia należy wyłącznie chylić głowy przed bohaterstwem powstańców, a dyskusje o sensowności powstania zostawić na kiedy indziej. Ba, są i tacy, którzy uważają, że o tym dyskutować w ogóle nie wolno.

Tu zgody być nie może. Tak, bohaterstwo powstańców jest bezdyskusyjne, ale czym innym jest postawa żołnierzy, a czym innym - ocena decyzji dowódców. Fakt, że taki sam podział dla własnych celów starali się forsować władcy Peerelu, nie może go unieważniać, bo jest on po prostu prawdziwy.

Powstanie Warszawskie jest dziś jednym z najsilniejszych polskich mitów, ale nie można żądać, żeby status mitu zamykał dyskusję nad konkretnymi decyzjami politycznymi i militarnymi. A tutaj przywódcom Polskiego Państwa Podziemnego można wiele zarzucić. I to nie z pozycji dzisiejszej wiedzy, ale wiedzy ówczesnej. Mało tego: nie ma lepszego i stosowniejszego momentu na dyskutowanie o tym niż właśnie okolice rocznicy powstania.

Kilka dni przed 1 sierpnia Wojskowe Biuro Historyczne na swoim twitterowym profilu przypomniało, że po powrocie z Londynu 29 lipca 1944 r. Jan Jeziorański poinformował Komendę Główną AK, że powstanie nie będzie mogło liczyć na znaczącą pomoc aliantów oraz że nie wywrze wpływu na powojenne losy Polski. WBH zostało natychmiast zaatakowane przez Piotra Gursztyna, publicystę od dawna broniącego decyzji o rozpoczęciu powstania, za "antypowstańczą kampanię". O powstanie można i należy się spierać, ale jeśli przypominanie bezspornych faktów ktoś nazywa "antypowstańczą kampanią", powinien zabrzmieć dzwonek alarmowy. Nawet twardzi obrońcy Powstania Warszawskiego jako przedsięwzięcia politycznego i militarnego nie mogą kwestionować faktów. A tym bardziej nie mogą żądać, żeby o nich zapominać w imię kultywowania mitologii.

Mitologii, która niesie ze sobą także ryzyko. Najgorszą bowiem rzeczą - co świetnie pojmowali krakowscy stańczycy w okresie po powstaniu styczniowym - jest bezkrytyczne kultywowanie mitu straceńczej walki bez rzetelnej analizy zysków i strat.

HANIEBNE słowa urzędniczki Gronkiewicz-Waltz do Powstańca Warszawskiego

Powstańcza wycieczka po Powiślu

Powstańcy wreszcie otrzymają realną pomoc państwa