Marcin Przeciszewski

i

Autor: Piotr Kowalczyk

Marcin Przeciszewski: Charamsa nie działa sam

2015-10-05 4:00

Wywiad z Marcinem Przeciszewskim.

"Super Express": - Ksiądz Charamsa, ogłaszając, że jest czynnym gejem, przykrył synod w Watykanie?

Marcin Przeciszewski: - Myślę, że zaburzenie relacji mediów o synodzie było właśnie celem tej akcji. Media zamiast mówić o obradach i o pomocy rodzinie we współczesnym świecie, skupiły się na homoseksualizmie. Nie wierzę w to, żeby "przykryło" to synod na dłużej. Pod koniec tygodnia sprawa już nieco przycichnie i wszystko wróci na właściwe tory. I nie uda się wpłynąć na tematykę synodu, bo homoseksualizm nie miał być na nim poruszany. Myślę, że to szersza akcja...

- Czyja?

- Ksiądz Charamsa nie działa sam. Wiemy, że są nurty i środowiska, które za cel stawiają sobie zmianę systemów prawnych, chcąc uznania związków partnerskich, a później tzw. małżeństw homoseksualnych.

- Ksiądz Isakowicz-Zaleski mówił kiedyś o homoseksualnym lobby w Watykanie.

- Nie, chodzi mi oczywiście o środowiska LGBT. Oni chcą obniżenia rangi rodziny jako podstawowej komórki społecznej chronionej przez prawo, mającej swoje przywileje. I ksiądz Charamsa, z przygotowanym materiałem fotograficznym, wizytą na zlocie, artykułem w mediach to część świetnie przygotowanej akcji z odpowiednim PR.

- Homolobby w Watykanie nie ma?

- To lobby jest generalnie silne w Europie i wielu państwach. Nie mam informacji na ten temat w Watykanie. Ksiądz Charamsa mówi, że nigdy nie spotkał drugiego księdza homoseksualisty.

- Niektórzy wiążą jego szybkie awanse w Watykanie właśnie z lobby.

- Nie ma do tego podstaw. Jest wielu młodych duchownych, którzy bardzo szybko awansują ze względu na swoją błyskotliwość i inteligencję. I nikt tego ks. Charamsie nie odmawia. I wielka szkoda, że taki człowiek po ćwierćwieczu kapłaństwa się gubi. Biskup pelpliński wezwał go co prawda do nawrócenia, bo Kościół zawsze daje szansę. Ale po takim występie w świetle jupiterów, jeżeli będzie trwał przy swoim, należy oczekiwać usunięcia ze stanu kapłańskiego. Choć te procedury trochę trwają.

Zobacz: Marek Zuber: Państwo odpuściło