MORDERSTWO JAROSZEWICZÓW

i

Autor: Piotr Liszkiewicz

Piotr Pytlakowski o zabójstwie Jaroszewiczów: To przełom, bo oznacza, że sprawa ożyła na nowo

2018-03-15 4:00

Piotr Pytlakowski w rozmowie z "Super Expressem" o morderstwie Jaroszewiczów.

"Super Express": - Minister Ziobro ogłosił przełom w śledztwie w sprawie tajemniczego morderstwa małżeństwa Jaroszewiczów. Postawiono zarzuty trzem osobom. Dwie z nich miały się przyznać do winy. Jesteśmy bliżej poznania prawdy?

Piotr Pytlakowski: - Bez wątpienia informacja o tym, że dwóch podejrzanych się przyznało, jest przełomem. To news z kategorii rewolucyjnych, bo oznacza, że sprawa ożyła na nowo.

- Ożyła na tyle, żeby ją wyjaśnić?

- Do przełomu miało dojść przy okazji innej historii. Jeden z domniemanych sprawców zaczął mówić, gdy zatrzymano go w sprawie porwania 10-latka w Krakowie. Mnie zastanawia, jaki jest powód tego, że właśnie teraz zaczął o tym mówić. Czy to chodziło o wytargowanie sobie łagodniejszego traktowania ws. krakowskich porwań? Czy może udało się tę osobę powiązać z dowodami w postaci odcisków palców, które odnalazł Tomasz Sekielski? O tym nic nie wiemy.

- To przyznanie budzi pańskie wątpliwości?

- Od zabójstwa Jaroszewiczów mija 26 lat, a zbrodnia zabójstwa przedawnia się po 30 latach. Za cztery lata więc wszystkie osoby związane z tą zbrodnią byłyby bezkarne. Po tylu latach ktoś na finiszu się do tego przyznaje? To naprawdę ciekawe. Oczywiście nie wątpię, że jest prawdą to, co przekazał minister Ziobro i prokuratorzy - że zatrzymano te osoby, postawiono im zarzuty i że dwie z nich się przyznały. Pamiętajmy jednak, że ci zatrzymani związani byli z tzw. gangiem karateków, który w latach 90. specjalizował się we włamaniach do bogatych domów. Nie zajmował się jednak morderstwami.

- No właśnie, ta kwestia budzi podobne wątpliwości jak to, że kiedy ogłaszano przełom w śledztwie nt. śmierci gen. Papały, prowadzący je mówi o tym, że za jego zabójstwem mieli stać zwykli złodzieje samochodów. Można wierzyć, że zwykli rabusie nie bawili się w kradzież, ale przede wszystkim w zabójstwo poprzedzone torturami Jaroszewiczów?

- Tu mamy akurat różnicę taką, że o ile podejrzani w sprawie zabójstwa Papały się nie przyznali, to w sprawie Jaroszewiczów domniemani sprawcy to zrobili. Oczywiście nie wiemy, w jaki sposób się przyznali. Bo wiemy przecież, że można się przyznać i "przyznać". Jeśli to oni rzeczywiście za zabójstwem Jaroszewiczów stoją, mogłoby to przemawiać za wersją o działaniu na zlecenie. Ktoś mógł wytypować młodych rzezimieszków, żeby wykonali zadanie. A tym zadaniem mogło być odnalezienie czegoś w domu Jaroszewiczów i zamordowanie obojga małżonków. To też jednak hipoteza.

- Ten przełom ogłoszony przez ministra Ziobrę rodzi chyba więcej pytań, niż daje odpowiedzi. Bo najważniejsze jest chyba to, kto za tym wszystkim stał.

- Oczywiście. To byli jednak wyspecjalizowani rabusie, którzy włamywali się po to, żeby kraść wszystko, co cenne. Dlaczego więc w domu Jaroszewiczów zostało tyle cennych przedmiotów, które leżały na widoku. Jak rozumiem, nie po to więc przyszli. Oczywiście wyjaśnienie może być najprostsze - że przyszli i ktoś ich spłoszył. Ale z drugiej strony mieli czas na długie tortury, jakim poddawali swoje ofiary.