Tadeusz Płużański

i

Autor: Fotomontaż SE

Płużański: Akt sprawiedliwości

2016-07-14 10:15

"Czy zdaje sobie pani sprawę, co pani mąż robił po wojnie?" - zapytałem starszą kobietę. W odpowiedzi usłyszałem: "Jeśli pan zadaje takie pytania, musi być synem jakiegoś bandyty" i równie bezceremonialnie dodała: "A my z takimi bandytami robiliśmy po wojnie porządek". Starsza pani zgadła. Mój ojciec był w katowni przy ul. Rakowieckiej w Warszawie torturowany przez jej męża Eugeniusza Chimczaka i tak wspominał swojego oprawcę: "Kiedy bicie nie skutkowało, krzyczał: &gt;My wiemy, że masz twardą d., ale w celi obok jest twoja żona, z której wszystko wyciśniemy<". To też w ramach "robienia porządków z bandytami".

Kazimierz Moczarski, wywiadowca AK, wymieniał 49 metod znęcania się nad nim przez ubeków. Większość z nich stosował właśnie Chimczak. Jakie to były tortury? Prócz bicia po całym ciele, gdzie popadnie i czym popadnie, również różnymi pałkami i prętami, wyrywanie włosów, także z intymnych części ciała, przypalanie ich, sadzanie na nodze odwróconego stołka, wyrywanie paznokci.

Nie lepszy był Adam Humer, przełożony ubeków z Mokotowa, który podczas swojego procesu w III RP obrażał swoje ofiary, czy Mikołaj Kulik, funkcjonariusz Informacji Wojskowej, awanturujący się w sądzie: "Jak mnie szlag trafi, to ja zaraz tu kogoś zamorduję", i grożący sędziemu: "Ja pana ostrzegam, że ta sprawa znajdzie się w Trybunale Konstytucyjnym we Francji".

Komunistyczni oprawcy nie tylko byli butni i uważali siebie za bohaterów. Nie tylko po zakończeniu "służby" zostawali cenionymi urzędnikami państwowymi, dyplomatami czy pisarzami. W większości nie zostali również skazani za ewidentne, udokumentowane zbrodnie, a do tego pobierali wysokie resortowe emerytury. Np. taki krwawy sędzia wojskowy Meczysław Widaj - 9 tys. zł, inny "potwór w mundurze" - prokurator Helena Wolińska - podobnie. W porównaniu z nimi komendant komunistycznych obozów Salomon Morel był biedakiem - nawet po ucieczce do Izraela, Służba Więzienna za pośrednictwem katowickiego ZUS przelewała mu co miesiąc na konto 5 tys. zł. A żyjący w Szwecji Józef Bik w 2003 r. napisał list do IPN, domagając się zaświadczenia o pracy w UB w latach 1945-1953 - chciał je zaliczyć do emerytury. Przed polskimi sądami pieniądze wygrał, kary nigdy nie poniósł.

Szef MSWiA Mariusz Błaszczak ogłosił właśnie ustawę dezubekizacyjną. Mam nadzieję, że pozbawi ona nienależnych, monstrualnych emerytur ubeków i esbeków, funkcjonariuszy Informacji Wojskowej i KBW, milicjantów i zomowców, członków WRON, w końcu odpowiedzialnych za represje sędziów i prokuratorów. A pieniądze najlepiej byłoby przekazać bohaterom walki o wolność i ich rodzinom. To dopiero byłby akt sprawiedliwości.

Zobacz także: Leszek Miller: Mord założycielski