Prof. Tadeusz Wolsza

i

Autor: East News Prof. Tadeusz Wolsza

Prof. Tadeusz Wolsza: Tekst "Newsweeka" wygląda na brzydki zabieg

2017-01-24 3:00

Prof. Tadeusz Wolsza o tekście z Newsweeka na temat "polskich obozów koncentracyjnych".

"Super Express": - Po przegranym przez niemiecką stację ZDF procesie z byłym więźniem Auschwitz Karolem Tenderą w sprawie nazywania obozów zagłady "polskimi" i akcji banowania polskich internautów, którzy w ZDF interweniowali, tygodnik "Newsweek" wydał z siebie tekst o "polskich obozach koncentracyjnych". Jak pan, który zajmował się tym tematem przez lata, to odbiera?

Prof. Tadeusz Wolsza: - Przede wszystkim nie powinno się używać w przestrzeni publicznej określenia "polskie obozy koncentracyjne". To nie do zaakceptowania. Niezależnie, czy mówimy tu o obozach z czasów II wojny światowej - te nie miały kompletnie nic wspólnego z Polską, czy też tych, które istniały po wojnie, bo były to obozy sowieckie. Szczególnie irytujące jest też w tym kontekście powielane w artykule, a często praktykowane przez Niemców, używanie słowa "nazistowskie obozy".

- Dlaczego?

- Dlatego, że naziści byli różni. Wśród nazistów byli i Francuzi, i Belgowie i Łotysze. I robiąc z niemieckich obozów śmierci czy koncentracyjnych obozy "nazistowskie", fałszujemy historię, rozmywamy odpowiedzialność. Naziści są bliżej nieokreśleni. Podobnie jak "hitlerowcy". Za powstaniem tych obozów stało państwo niemieckie. Realne, a nie będące jakimś okupacyjnym, zależnym tworem. Obozy powstawały za jego sprawą, na wzór obozów, które powstawały wcześniej w Niemczech. Ludzie, którzy zarówno wydali decyzję o ich stworzeniu, jak i ci, którzy je prowadzili, byli dumni z tego, że są Niemcami.

- Ci, którzy bronią określenia "polskie obozy", odnosząc się do tych powojennych, tłumaczą, że tworzyli je Polacy, prowadzili je...

- Różnie z tym było. Oczywiście pracowało w tych obozach wielu Polaków, część prowadzili funkcjonariusze MBP, część prowadziło NKWD. Nocne egzekucje w obozach były np. domeną NKWD, które stworzyło nieco ponad 100 obozów i podobozów. Tyle że podobnie jak w przypadku Niemiec i krajów przez nie okupowanych obozy tworzone w krajach zajętych przez Sowietów były powieleniem schematu działania w całym imperium sowieckim, począwszy od Wysp Sołowieckich. Niekiedy kopiowano to wręcz krok po kroku, jak kolonie rolne przy obozach.

- W tekście dziennikarki z "Newsweeka" jest takie swobodne zestawianie nazwy "obozy nazistowskie", czyli nie "niemieckie", ze zdecydowanie już nazywanymi "obozami polskimi". Nawet w jednym zdaniu: "Warunki w polskich obozach koncentracyjnych nie odbiegały od tych, które panowały w obozach prowadzonych przez nazistów".

-To, co pan przeczytał, wygląda niestety na celowy, bardzo brzydki zabieg...

- Pańskim zdaniem nie można złożyć tego na karb przypadku? Tekst napisała młoda, niezbyt doświadczona dziewczyna, która do tej pory pisała głównie o gejach, lesbijkach i feministkach. Nagle chwyciła się za historię...

- W tekście padają stwierdzenia i porównania, które świadczą o tym, że autorka nie ma zielonego pojęcia o temacie, którym się zajmuje. Tyle że w redakcjach są przecież także doświadczeni redaktorzy i oni świetnie zdają sobie sprawę z wagi tego tematu. Przykre. W tym zacytowanym zdaniu jest jeszcze jedna rzecz, która może bardzo wprowadzać w błąd.

- Która?

- Używanie słowa "polskie obozy koncentracyjne" i sugerowanie, że warunki tam nie odbiegały od tych niemieckich. Choć, no tak, ona używa słowa "nazistowskich"...

- Odbiegały?

- Rygory obozów komunistycznych były straszne, ale takie lekkie stwierdzenie tworzy problem. Hasło "obozy koncentracyjne" wielu ludziom kojarzy się z obozami śmierci, tego często się nie rozróżnia. Ludziom stają przed oczami komory gazowe, piece krematoryjne, a tego jednak nie było nawet w obozach stalinowskich. Na ziemiach zajętych przez Sowietów po 1944 roku mordowano jednak w inny sposób. Zagłada ludzi miała nieco inne oblicze. Także np. poprzez epidemie pod kontrolą.

- To znaczy?

- Sowieckie władze wywoływały epidemię w konkretnym miejscu, której nie przeciwdziałano. Doprowadzano do śmierci kilkudziesięciu lub kilkuset osób. I dopiero, kiedy to rosło za bardzo, wtedy wkraczano. W obozie w Świętochłowicach jedna z epidemii pochłonęła nawet od 1800 do 4000 osób! Kierujący nią komendant Salomon Morel celowo nie interweniował. Później ukarano go za "zaniedbania" 5 dniami aresztu domowego!

- Właśnie... Salomon Morel. Po 1989 roku Polska usiłowała sprowadzić go na ławę oskarżonych. Nie udało się. Izrael odmówił, Morel uważał się za Żyda i nie chciał wrócić nad Wisłę. Gdyby ktoś napisał, że obóz kierowany przez Morela to zbrodnie żydowskie lub nawet cały obóz...

- To byłby skandal, tak jak skandalem jest pisanie w takim kontekście o obozach polskich. Niestety łatwo jest napisać tekst, który ma ugruntować w czytelniku przekonanie, że jednak obozy były "polskie". Zarazem wciąż podkreślając, że te niemieckie były "nazistowskie". Niemcy oczywiście są zainteresowani tym, żeby odwracać uwagę od tego, że obozy i całe to piekło II wojny światowej było niemieckie... To jest przemyślana polityka propagandowa.

- Kiedy mówią to Polacy?

- To trudno zrozumieć... Widziałem książkę pana Łuszczyny. Pod względem wykorzystania lektury przedmiotu to nie jest zła praca. Problemem jest fatalnie dobrany tytuł, który może go jako autora dyskwalifikować... Nie znam go osobiście, może jest młodym człowiekiem i chciał, żeby ten tytuł zapewnił chwilowy rozgłos?

- Chyba zapewnił?

- Może i tak... Szkoda, bo tytuł waży na książce, a w środku są opisane naprawdę rzeczy ważne, wiele komunistycznych zbrodni.

- Kiedy zobaczyłem tekst "Newsweeka" z tymi "nazistowskimi" i "polskimi" obozami zestawionymi w jednym zdaniu... Kolejny raz przyszło mi do głowy, że za jakiś czas zabraknie wśród ludzi tych, którzy pamiętają obozy w Auschwitz lub Holocaust, jak Karol Tendera czy Szewach Weiss. I zabraknie kogoś, kto takiej dziennikarce czy całej redakcji będzie mógł powiedzieć: kłamiecie, ja tam byłem.

- Niestety, to są ludzie już blisko 90. roku życia, a nawet starsi i walka o prawdę historyczną, która już dziś jest ciężka, będzie jeszcze trudniejsza. Na szczęście jest choćby Instytut Pamięci Narodowej, który dostał instrumenty do śledzenia tego rodzaju sytuacji i w każdej chwili może się tym zająć, walcząc o tę prawdę na argumenty.

Zobacz: Karczewski: Kaczyński powtarza nam, że nie jesteśmy aniołkami