Jarosław Flis

i

Autor: "Super Express"

Dr Jarosław Flis: Trwałe podziały po katastrofie smoleńskiej? Nie przesadzajmy

2017-04-12 4:00

- Natomiast trzeba zwrócić uwagę na to, że szef Ministerstwa Obrony Narodowej nie ma grona zagorzałych zwolenników wewnątrz samego Prawa i Sprawiedliwości, nie ma swojej frakcji partyjnej. Ma za to oddolne poparcie i zogniskowanie uwagi najbardziej zdecydowanych wyborców PiS - lecz niewiele więcej. - komentuje dr Jarosław Flis.

"Super Express": - Za nami kolejna rocznica katastrofy smoleńskiej. Czy te 7 lat, które upłynęły od tamtych wydarzeń, sprawiły, że emocje, jakie narosły wśród społeczeństwa wokół tej sprawy, opadły, czy też Polacy nadal są żywo zainteresowani tym, co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 roku?

Jarosław Flis: - Część osób jest żywo zainteresowana kwestią katastrofy smoleńskiej oraz wyjaśnienia jej przyczyn. Lecz jest to ta mniejszościowa grupa, która wierzy w to, że w Smoleńsku doszło do zamachu na polską delegację. Zainteresowani są również ci, którzy nawet jeśli zbyt nie wierzą w ten scenariusz, to czują, że coś było nie tak. Natomiast wśród innej części społeczeństwa można zaobserwować coś w rodzaju "niechcianego zainteresowania" - ci ludzie mają na uwadze raczej to, żeby grupa wierząca w zamach przestała wreszcie zajmować się kwestią Smoleńska. Wynika to z faktu, że ci "niechciani zainteresowani" mają już wyrobione zdanie w tej sprawie i uważają ten temat za zamknięty. Inną sprawą jest to, że z każdym rokiem przybywa osób, dla których wydarzenia z 10 kwietnia 2010 roku stanowią odległą historię i w smoleńskie dyskusje mogą się angażować w sposób z grubsza podobny do debat dotyczących Powstania Warszawskiego.

- Czy sprawa katastrofy smoleńskiej trwale podzieliła polskie społeczeństwo?

- Nie podzieliła go głęboko i nieodwołalnie, czego najlepszym przykładem są przedterminowe wybory na prezydenta Stargardu, które odbyły się na krótko przed rocznicą katastrofy. I 87 proc. wyborców zagłosowało tam na jednego, niezależnego kandydata - Rafała Zająca. Przy czym trzeba zwrócić uwagę na fakt, że w tym mieście w ostatnich wyborach parlamentarnych Platforma Obywatelska i Prawo i Sprawiedliwość otrzymały po ok. 30 proc. głosów. Tymczasem teraz okazało się, że inny kandydat jest w stanie połączyć istotną część wyborców tych dwóch ugrupowań i uzyskać ich poparcie. Dowodzi to, że z tezą o podziałach po katastrofie nie należy przesadzać. Ten temat dla wielu osób jest bardzo ważny i ci ludzie są widoczni, natomiast nie ustawia on całokształtu myślenia o świecie.

- Antoni Macierewicz ugruntował swoją pozycję dzięki skoncentrowaniu wokół siebie ludzi twierdzących, że w Smoleńsku doszło do zamachu. Czy ten elektorat daje mu tak silną pozycję, że wewnątrz obozu PiS wywalczył sobie rodzaj autonomii?

- Czy ja wiem? Sądzę, że jest to jednak splotem kilku czynników. Choć z pewnością stanowi to składową pozycji Macierewicza, być może nawet najważniejszą. Ale na pewno nie jedyną. Warto też pamiętać, że już przed katastrofą smoleńską Antoni Macierewicz miał całkiem mocną pozycję wewnątrz partii Jarosława Kaczyńskiego. Natomiast trzeba zwrócić uwagę na to, że szef Ministerstwa Obrony Narodowej nie ma grona zagorzałych zwolenników wewnątrz samego Prawa i Sprawiedliwości, nie ma swojej frakcji partyjnej. Ma za to oddolne poparcie i zogniskowanie uwagi najbardziej zdecydowanych wyborców PiS - lecz niewiele więcej.

- W minioną rocznicę katastrofy smoleńskiej podkomisja sejmowa ds. jej ponownego wyjaśnienia przedstawiała wnioski ze swoich prac podczas konferencji. Czy prezentowanie tego rodzaju rewelacji akurat w rocznicę katastrofy nie dowodzi, że chodzi tu raczej o spektakl polityczny?

- Bez wątpienia katastrofa prezydenckiego samolotu to rzecz mająca kolosalną wagę polityczną. Dlatego nie sposób jej od tej polityki oderwać. Choć bez wątpienia takie ustawienie sprawy bardzo utrudnia przekonanie do tej wersji wydarzeń, która jest prezentowana przez zespół Antoniego Macierewicza, kogokolwiek poza tymi ludźmi, którzy już i tak od dawna myślą o katastrofie tak, jak tę sprawę przedstawia podkomisja smoleńska. Ci ludzie teraz czekają już tylko na uzasadnienie swoich przekonań.

- Portal wPolityce.pl ujawnił jakiś czas temu słowa Donalda Tuska z listopada 2010 roku, gdy mówił: "Odpowiedzialność polityczną, i nie robię tu łaski, przyjmuję oczywiście na siebie. Wszystkie decyzje, jakie w ciągu tych tygodni, miesięcy zapadały, które podejmowała administracja państwowa mi podległa, są za moją wiedzą, zgodą, i ja ponoszę za to pełną odpowiedzialność". Co w praktyce oznaczają słowa ówczesnego premiera?

- W mojej ocenie ta polityczna odpowiedzialność polega na tym, że jest rzeczą oczywistą, że przy ocenie Donalda Tuska wyborcy będą brali pod uwagę również kwestie właśnie tych decyzji. Polityczna odpowiedzialność polega właśnie na tym, że się staje i mówi: nie wypieram się tego, osądzajcie mnie w pakiecie z tym. Jak rozumiem, na tym polega wzięcie politycznej odpowiedzialności.

Zobacz: Sławomir Jastrzębowski: PiS obiecał, a pomóc chce Kukiz