Łukasz Warzecha

i

Autor: Andrzej Lange

Warzecha: Lizbona odbija się czkawką

2016-05-06 12:12

Felieton Łukasza Warzechy dotyczący pomysłu kar jakie mają być nakładane przez Komisję Europejską na kraje, które nie zgodzą się przyjąć do siebie imigrantów. - (...) wygląda tak, jakby Komisja Europejska za wszelką cenę postanowiła rozsadzić UE od środka. - pisze Warzecha. Przy okazji dostało się też trochę Lechowi Kaczyńskiemu...

Gdybym miał najkrócej podpowiedzieć, co państwa Europy Środkowej powinny odpowiedzieć na propozycję zmian mechanizmu relokacji imigrantów (zwanych dla niepoznaki uchodźcami) przedstawioną przez Komisję Europejską i gdybym miał to zrobić względnie cenzuralnie, musiałbym sięgnąć po zgrabny angielski zwrot: shove it up your arse. Po polsku to się raczej do publikacji nie nadaje. Propozycja, aby ustalić przymusowy mechanizm rozdziału imigrantów, a dla krajów, które nie chcą być nim objęte – okup w wysokości 250 tys. euro (dlaczego nie 250 mln właściwie?) za imigranta, jest nie tylko skrajnie bezczelna. I nie wskazuje jedynie na kompletne oderwanie od rzeczywistości i próbę gaszenia pożaru benzyną. Ona wygląda tak, jakby Komisja Europejska za wszelką cenę postanowiła rozsadzić UE od środka. Po pierwsze, mimo że Wielka Brytania nie jest objęta unijnym mechanizmem gospodarowania imigrantami (jak to Wielka Brytania), to jednak za kilka tygodni czeka ją referendum w sprawie pozostania w Unii. Pomysł Komisji raczej nie przysporzy zwolenników obozowi unijnemu. Po drugie, poddawanie pod głosowanie w Radzie Unii Europejskiej propozycji, która budzi ogromny opór części państw i dotyczy sprawy niezwykle drażliwej, jest właściwie rodzajem sabotażu. Wiadomo bowiem, że gdyby ów mechanizm został przegłosowany, odbyłoby się to w atmosferze walki na noże i nie byłoby wcale rozwiązaniem problemu, ale przeciwnie – wstępem do jeszcze większej awantury. Pomysł Komisji Europejskiej może zostać przeforsowany w Radzie UE większością kwalifikowaną. Zgodnie z traktatem lizbońskim oznacza to podwójną większość: większość państw (minimum 16) reprezentujących przynajmniej 65 procent ludności Unii. Mniejszość blokująca z kolei to zaledwie cztery kraje, ale mające przynajmniej 35 procent ludności. Grupa Wyszehradzka sama składa się z czterech państw, ale do 35 procent ludności bardzo jej daleko. I tu okazuje się, jak fatalną decyzją była niegdysiejsza zgoda prezydenta Lecha Kaczyńskiego na traktat lizboński, czyli na rezygnację z nicejskiego sposobu głosowania, znacznie dla nas korzystniejszego. Gdyby obowiązywał dziś tamten system, zablokowanie propozycji KE byłoby znacznie prostsze. Ale trudno – mamy, co mamy. Mamy też rząd, który Polacy wybrali z nadzieją, że nie da się w takich sytuacjach szantażować towarzystwu z KE. A tak przy okazji – co zrobiła pani komisarz Bieńkowska, żeby storpedować ten idiotyczny pomysł?