Władysław Frasyniuk

i

Autor: Maciej Kulczyński Władysław Frasyniuk

Władysław Frasyniuk: Do historii to Wałęsa przejdzie i tak jako bohater

2016-02-20 3:00

- Mógłbym powiedzieć tak: historia państwa polskiego to historia powstań. Ginęła w nich elita polskiego społeczeństwa. I aktywnych było 3 proc. I powinienem pytać, kiedy te 97 proc. biernych przeprosi te 3 proc. aktywnych?! A przynajmniej odda im honor i cześć? Nie może być tak, żeby słabeusze i tchórze żądali nieustannie od tych bohaterskich przeprosin za swoją aktywność! - mówi w rozmowie z "Super Expressem" Władysław Frasyniuk, jeden z liderów podziemnej Solidarności.

"Super Express": - Część Polski już wie, że Wałęsa to "Bolek". Część z góry wie, że dokumenty z domu Kiszczaka to nic niewarte śmieci. Nie byłoby rozsądniej poczekać na ich zbadanie?

Władysław Frasyniuk: - Zgodziłbym się z pana opinią, gdyby nie działalność prezesa IPN dr. Kamińskiego. Szef ważnej państwowej instytucji wyskakuje na konferencji, mówiąc, że stwierdzono autentyczność dokumentów, a następnie dociskany przyznaje, że nie było ani grafologa, ani nie przesądza o prawdziwości dokumentów. Tyle że między wystąpieniem a sprostowaniem już trwa wojna.

- Ta sprawa powraca w wielu rozmowach o Wałęsie. Czy nie lepiej by było, żeby wyszedł w 1980 czy 1989, kiedy był już legendą, i przyznał: złamali mnie jako młodego robotnika w latach 70., ale "miałem jaja" i potrafiłem to zerwać? Zamiast wciąż zaprzeczać?

- Absolutnie nie zgadzam się z tą filozofią. Mógłbym powiedzieć tak: historia państwa polskiego to historia powstań. Ginęła w nich elita polskiego społeczeństwa. I aktywnych było 3 proc. I powinienem pytać, kiedy te 97 proc. biernych przeprosi te 3 proc. aktywnych?! A przynajmniej odda im honor i cześć? Nie może być tak, żeby słabeusze i tchórze żądali nieustannie od tych bohaterskich przeprosin za swoją aktywność!

- No nie, przecież tu po obu stronach byli iudzie aktywni i odważni! Także po stronie antywałęsowskiej. Choćby Anna Walentynowicz czy Andrzej Gwiazda. To byli tchórze?!

- W porządku, ma pan rację. Są tam ludzie, których naprawdę szanuję, choć się z nimi kłócę. W niektórych przypadkach mogę zwalić na Boga, że starość nie zawsze mu się udaje...

- Oni Wałęsie zarzucali wiele rzeczy już w latach 80...

- Tak, ale choćby Andrzej Gwiazda spotykał się ze mną w latach 1980-1981... Odwiedził mnie w 1982. I wówczas nigdy, podkreślam - nigdy - nie usłyszałem od niego: "słuchaj, Lech Wałęsa jest agentem". A później... Później to już niestety była polityka. Na Wałęsie wiesza się już psy za wszystko, co robił. To, że czterech profesorów powie, że to kwestia sprzed 1980 roku - to prawicy nie obchodzi. Zaręczam panu.

- Nie do końca. Choćby na naszych łamach dr Gontarczyk, współautor pamiętnej książki, stwierdził, że jego zdaniem prawda o Wałęsie z lat 70. nie zmieni jego oceny jako wielkiego przywódcy Solidarności lat 80.

- O, to szacunek dla pana Gontarczyka. Bo ja słyszę Ziemkiewicza i on już mówi, że Wałęsa był szantażowany i w latach 80. i po 1989 roku. Sądzę, że za 20 lat i tak będzie się pamiętało Wałęsę, a nie ich nazwiska. Wałęsa był bohaterskim przywódcą wielkiego powstania narodowego, jednego z nielicznych, które nam wyszło. I tak będzie zapamiętany.

- Niezależnie od tego, co zostanie ujawnione i okaże się, że prawdziwe?

- Niedawno czytałem książkę o Marii Skłodowskiej. Gdyby żyła dziś, to może Kaczyński i prezydent Duda nie nazwaliby jej kur... bo są za dobrze wychowani, ale o puszczalskiej by już mówili. To nie tylko polska przypadłość, ale ludzi szanujemy dopiero po śmierci. Wałęsa miał słabości. Wytykałem mu to. Ale nie wierzę, że donosił.

- A jeżeli donosił?

- To w końcu żyjemy w kraju katolickim i nawet dla Pana Boga jedna czarna owca po nawróceniu jest więcej warta niż wiele tych białych.

- To, że Czesław Kiszczak trzymał przez lata te dokumenty, to zaskoczenie?

- Nie, i dobrze, że pan o tym wspomniał. Dawno, w latach 90. Kiszczak popełnił taką książkę "Kiszczak mówi"... I tam znalazły się różne zdjęcia z Magdalenki. Operacyjne, takie jakich nie powinien przechowywać. Zrobiłem wokół tego szum, powołano sejmową komisję. I wie pan co? Komisja uznała, że Kiszczak ma prawo mieć te dokumenty! Niemal eksplodowałem! I powiedziałem, że trzeba być ciężkim naiwniakiem, żeby wierzyć, że on ma tylko takie zdjęcia, a nie coś mocniejszego. I nie tylko on. Zostałem wyśmiany. Nikt mnie nie wsparł! Gdzie byli wówczas ci prawicowi dziennikarze i politycy?

Zobacz: Wdowa po generale Kiszczaku wydała OŚWIADCZENIE. Relacja NA ŻYWO [DUŻO ZDJĘĆ]