Wyszkowski: Nie robił świństw, nie niszczył ludzi - to jest w porządku

2015-12-08 3:00

Krzysztof Wyszkowski w rozmowie z ,,Super Expressem" o przeszłości Stanisława Piotrowicza: "Super Express": - Poseł PiS Stanisław Piotrowicz stwierdził, że nie wstydzi się swojej przynależności do PZPR. Jak na to patrzy opozycjonista, który nigdy nie wstąpił ani do PZPR, ani nawet do PRL-owskich związków? Krzysztof Wyszkowski: - Ja miałem to szczęście, że w mojej rodzinie i środowisku jakakolwiek współpraca z tamtym systemem była niemożliwa, nawet na poziomie organizacji młodzieżowych jak ZMS. Miałem jednak wśród przyjaciół ludzi, u których takie postawy pewnego oportunizmu czy pragmatyzmu się pojawiały. Posła Piotrowicza osobiście nie znam, ale znałem innych prokuratorów, więc jestem w stanie zrozumieć, dlaczego do PZPR się zapisali.

- Powinni być z tego dumni? Albo co najmniej "nie wstydzić się tego"?

- To zależy, co w tym PZPR robili. To były 3 miliony członków, nie wszyscy byli draniami, nie wszyscy krzywdzili ludzi. Są przykłady bardzo znanych polityków, jak np. Tadeusz Mazowiecki. Przecież do pewnego momentu on był stalinowcem, działaczem PAX! Znałem go, do pewnego momentu się przyjaźniliśmy. I przecież zerwał z tamtym systemem, reprezentował postawę wolnościową i nie było powodu, żeby go za tamtą przeszłość skreślać. Stalinowcem był Bronisław Geremek i też później zmienił poglądy. A Jacek Kuroń! A Kołakowski, który rozbijał uniwersytety, wyrzucał starych profesorów! Ci ludzie się zmienili, a co dopiero zwykły członek PZPR?!

- Ja nie zarzucam posłowi Piotrowiczowi ani pracy w prokuraturze PRL, ani członkostwa w PZPR. Zarzucam mu to, że jako poseł antykomunistycznej partii twierdzi, że nie ma się czego wstydzić.

- Nie każdy dorastał w środowisku, które wie, że do PZPR się nie wstępuje, z systemem nie współpracuje. To są też odrębne, ludzkie przykłady, w których trzeba by wejść w szczegóły. Znam na Wybrzeżu przypadki, w których inżynierowie zapisywali się do partii po to, by nie upadły kontakty i miejsca pracy ich zakładów z nowoczesnymi firmami, żeby to oni pozostawali u władzy. I myślę, że gdyby ich się zapytać, czy się tego wstydzą, to może i odparliby, że nie mają się czego wstydzić, bo np. nie szkodzili ludziom, a wręcz przeciwnie. Myślę, że cezurą była raczej współpraca z SB, a nawet więcej - aktywna współpraca. Bo wielu ludzi, którzy coś tam podpisali, jak Mirek Chojecki czy prof. Wiesław Chrzanowski, też nie powinno mieć sobie nic do zarzucenia, ostrzegali wszystkich, byli torturowani.

- Myśli pan, że wyborcom PiS nie będzie to przeszkadzało? Byli już posłowie, a nawet ministrowie z PiS, którzy mieli PZPR-owską przeszłość. Choćby minister Jasiński. Ale on raczej traktował to jako błąd, pomyłkę lub wstydliwą przeszłość. Poseł Piotrowicz przeciwnie.

- Skoro Kołakowskiemu czy Kuroniowi wybaczono taką przeszłość, to dlaczego nie wybaczyć jej szeregowemu członkowi PZPR? I trudno mi wniknąć w przykład, którego dobrze nie znam. Jestem w stanie wyobrazić sobie, że w przypadku prokuratora Piotrowicza mogło być tak, jak on twierdzi.

- Czyli?

- Że wstąpił do PZPR, ale jako prokurator nikogo nie skrzywdził, a nawet wielu ludziom pomagał. Z tego, co wiem, nie potwierdziły się na razie te zarzuty jakoby szkodził opozycjonistom w latach 80. Nie mam powodów, by sądzić, że Piotrowicz robił świństwa, niszczył ludzi. Bardziej mnie mierzi to, że za pierwszoplanowe postaci brzydzące się pracą pana Piotrowicza w prokuraturze w latach 80., wykrzykujące z ław Platformy "precz z komuną", chcą dziś uchodzić tacy ludzie, jak poseł Święcicki, jedna z podpór PZPR. To żałosne. Bardziej irytują mnie też ludzie, którzy byli kiedyś związani z Solidarnością, ale dziś zachowują się zupełnie nie w porządku. Jak choćby Henryka Krzywonos, która wykrzykuje dziś w Sejmie różne rzeczy i usiłuje zatupać to, co mówiła o niej świetnie ją znająca Anna Walentynowicz. To ona powinna się wstydzić, nie Piotrowicz.

Zobacz także: Szef sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka bronił księdza skazanego za pedofilię? Poseł odpowiada na zarzuty!