To miał być kolejny zwykły dzień w pracy strażnika miejskiego. Wystawianie mandatów za złe parkowanie, nieposprzątanie po psie lub nielegalny handel pietruszką przerwało jednak wezwanie do pożaru budynku przy ul. Zamkowej. Do płonącego budynku nie dało się wejść. Ogień był na schodach i w oknach. Na miejscu najpierw pojawili się policjanci, potem... straż miejska.
- Na piętrze był mężczyzna. Krzyczał, że nie może wyjść. Wiedzieliśmy, że straż pożarna jest w drodze, ale nie mogliśmy czekać. Postanowiliśmy działać razem. Policjanci podstawili pod okno radiowóz, a ja na niego szybko wskoczyłem - opowiada insp. Sławomir Walczewski, który wszedł do środka i wyprowadził mężczyznę. Strażakom udało się ugasić pożar. Niestety w pogorzelisku znaleziono zwłoki 34-letniego mężczyzny, który nie zdołał uciec przed ogniem.