Pożar w Daliowej. Babcia uratowanych dzieci: Basia wbiegła do domu jeszcze raz, bo słyszała krzyk dziecka, była w AMOKU!

2015-02-05 14:33

Bohaterska mama, która uratowała swoje dzieci przed śmiercią, potem raz jeszcze wbiegła do płonącego domu. Dlaczego to zrobiła? Jej matka zdecydowała się wyjawić prawdę.

Poznaliśmy więcej szczegółów tragicznego zdarzenia w Daliowej. Bohaterska kobieta po tym, gdy wyprowadziła czwórkę swoich dziećmi z płonącego domu, wbiegła do mieszkania raz jeszcze. Nie chciała jednak ratować dobytku, tylko kolejne dzieci. Zszkowana tym co się dzieje, sądziła że słyszy jeszcze jeden krzyk dziecka. Dlatego ponownie wbiegła do domu, który opanowały już płomienie. O tym dlaczego Barbara Puchalik zdecydowała się po raz kolejny wejść w miejsce pożaru, opowiedziała jej matka.

- Córka myślała, że w środku zostało jeszcze dziecko. W tym szoku, w tych sekundach grozy, działała jak w amoku. Nie zdawała sobie sprawy, że wszystkie pociechy są całe i bezpieczne – powiedziała "Faktowi" zszkowana Anastazja Marcza.

Zobacz też: Daliowa. Pogrzeb bohaterskiej matki, która zginęła, ratując dzieci z pożaru "Mama jest już w niebie"

Podczas pogrzebu Barbary Puchalik, parafialny kościół w Daliowej był wypełniony po brzegi. W ostatnim pożegnaniu bohaterskiej matki brali udział jej wszyscy znajomi, rodzina a także sąsiedzi. Wzruszenia nie krył ksiądz proboszcz. - To była dzielna, wspaniała kobieta, kochająca matka. Całe życie walczyła o szczęście i lepszy los dla swoich dzieci- mówił podczas kazania. W pożeganiu kobiety nie brały udziału jej dzieci. Uznano, że tak będzie dla nich lepiej.

Sąd w Krośnie zadecydował już, że ocalałym rodzeństwem zajmie się babcia i dziadek.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki