Ta zbrodnia wstrząsnęła Jankowem Przygodzkim (woj. wielkopolskie). Na pogrzeb Doroty L. przyszły tłumy ludzi. Nie było osoby, która by nie płakała. Krewni zamordowanej kobiety mdleli z bólu, 15-letni syn zastygł z wzrokiem wbitym w grób matki.
Następnego dnia pochowany został mąż zabójca. Zbigniewa L. żegnała tylko garstka najbliższych. W milczeniu odprowadzili trumnę z jego ciałem do grobu położonego z dala od mogiły żony. Żałobne kondukty rozeszły się, ale mieszkańcy Jankowa wciąż zadają sobie pytanie: Dlaczego?
Zobacz: Mokobody. Znaleziono ciało drugiego z braci, którzy zaginęli pod koniec ubiegłego roku
Nie pojmują tragedii, która wydarzyła się w walentynkowa noc.
Wtedy Zbigniew L. chwycił za siekierę. Zaatakował żonę. Ciosy zadawał w głowę. Dorota L. musiała być zaskoczona. Nie broniła się, nikt ze śpiących domowników nie słyszał jej krzyków. Kiedy rankiem dzieci odkryły zmasakrowane zwłoki matki, Zbigniew L. wisiał już na drzewie. Jeszcze w nocy odjechał prawie 200 km, zatrzymał się w lesie. Wyciągnął sznur i sam wymierzył sobie sprawiedliwość. W aucie zostawił swoje zapiski. - Jest w nich zapowiedź zabójstwa - mówi krótko Janusz Walczak z Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim.
Według nieoficjalnych informacji to rodzaj pamiętnika, który powstawał przez co najmniej kilka dni przed morderstwem. Każdy kolejny wpis pokazuje narastającą furię Zbigniewa L. Wściekle kreśli plan zbrodni. Umacnia się w swoim postanowieniu. Niestety, w końcu je realizuje...
Odręczne zapiski to teraz podstawowy materiał dla śledczych, którzy sprawdzają, dlaczego w spokojnego pracownika kolei wstąpiła bestia i dlaczego z premedytacją zabił żonę. - Podobno był o nią piekielnie zazdrosny - mówią mieszkańcy Jankowa.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail