Tak sprzedawano stocznie "Katarczykom"

2009-10-11 17:45

Katarczykom nie udało się kupić polskich stoczni, choć rząd kilkukrotnie wskazywał "ostateczny" termin wpłaty pieniędzy i - co się właśnie okazało - przetarg był ustawiony właśnie pod nich.

Tygodnik "Wprost" dotarł do informacji na temat afery stoczniowej przesłanych przez CBA najważniejszym osobom w państwie, z których wynika, że Agencja Rozwoju Przemysłu robiła, co mogła, aby przetarg na majątek stoczni wygrała faworyzowana przez ARP firma - Stiching Particulier Fonds Greenrights, czyli tzw. Katarczycy.

Katarczycy, choć nie wpłacili wadium w przewidywanym terminie, i tak zostali dopuszczeni do dalszego etapu przetargu. Ponadto w stenogramach rozmów, do których dotarł "Wprost", wiceminister skarbu Zdzisław Gawlik nazywa katarski fundusz "tym naszym", a pozostałe firmy biorące udział w przetargu to "sztuki".

Urzędnicy byli zaniepokojeni, że "przyjaciele" spóźniają się z wpłatą pieniędzy.

- Jest oświadczenie od przyjaciół, ale nie ma kasy i może nie być (...) no k...a niech oni by przesłali potwierdzenie przelewu - mówił prawdopodobnie Piotr S., dyrektor oddziału warszawskiego ARP do szefa Agencji Wojciecha Dąbrowskiego.

 

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki