Wiemy, że zaczęło się od sprzeczki między złożoną z imigrantów z arabskich krajów obsługą a grupą klientów. O co poszło? Podobno Daniel R. zabrał bez płacenia dwie butelki gazowanego napoju z lodówki. Czy to jednak wystarczyło, aby wywołać wściekłość szefa i kucharza, którzy wybiegli za nim na ulicę i ścigali go uzbrojeni w noże do krojenia mięsa?
Prokuratura stara się to wszystko dokładnie poukładać, a pomóc może m.in. ustalenie - najpierw z pomocą świadków - jak wyglądała zbrodnia i "odegranie" jej z udziałem pozorantów. Potem przyjdzie czas na to, aby podejrzany przedstawił na miejscu własną wersję wydarzeń.
W nocy ze środy na czwartek nie obyło się jednak bez problemów. Z wizji lokalnej uciekł nagle jeden ze świadków, kolega zamordowanego Daniela. - Mieliśmy na miejscu czterech świadków, z trzema przeprowadziliśmy pełne czynności, a jeden z nich, kolega denata, w dogodnym momencie wyszedł tylnymi drzwiami z lokalu - informuje Ryszard Tomkiewicz z prokuratury w Suwałkach.
Jego zeznania są dla śledztwa bardzo ważne, dlatego prokuratura nie wyklucza, że na następną wizję zostanie on doprowadzony pod przymusem w kajdankach.
Zobacz: TRAGEDIA w Redzikowie! Nie żyje Polak pracujący dla Amerykanów