Warszawa. Hiszpańska demolka na Francuskiej

Finał Ligi Europy po raz pierwszy gościł w Polsce i była to największa impreza piłkarska od Euro 2012. Niestety, mieszkańcy Saskiej Kępy długo zapamiętają to, co się działo pod ich oknami przed środowym meczem. Na zamkniętej dla samochodów ulicy Francuskiej zebrali się hiszpańscy kibice. Kolorowy tłum bawił się w najlepsze. Oprócz hałasu, zdeptanych trawników oraz sterty śmieci i potłuczonego szkła, we znaki dawał się brak toalet, a więc i intesnywny zapach uryny.

Wiceprezydent Jarosław Jóźwiak winę zrzuca na. temperament Hiszpanów. Inne zdanie na ten temat ma szef klubu PiS w Radzie Warszawy Jarosław Krajewski. - To Ratusz nie przygotował odpowiednio miasta na przyjęcie kibiców i pozwolił zasypać Francuską śmieciami - mówi Krajewski. - Na Saskiej Kępie stało wczoraj 60 dodatkowych koszy na odpady - zwraca uwagę Agnieszka Kłąb, rzecznik Ratusza.

Mieszkańców tłumaczenia nie zadowalają. - Powiem szczerze, że gdyby częściej miały się odbywać takie mecze, to chyba trzeba byłoby się wyprowadzić. Hałas, alkohol i góra śmieci. Wydaje mi się, że nie powinno tak być, przecież my tu mieszkamy i chcemy normalnie żyć - mówi Ewelina Korycińska, mieszkanka Saskiej Kępy.

Zszokowani byli też ci, którzy są przyzwyczajeni do widoku imprez na Narodowym. - Wyglądało to okropnie, wszędzie porozlewany alkohol i pijani kibice - mówi Angelika Ostrowska, która pracuje w kiosku przy Stadionie Narodowym.

Wczoraj rano na Francuskiej na szczęście było już czysto. Pracownicy Zarządu Oczyszczania Miasta zabrali się do sprzątania w momencie, kiedy kibice weszli na stadion. Skończyli nad ranem. Z Saskiej Kępy i pl. Zamkowego zebrano 25 ton śmieci, głównie butelek, puszek, plastiku i papieru. Sprzątanie kosztowało podatników 90 tys. złotych.

Zobacz: WARSZAWA. Za karę zniszczył 16 samochodów