Ostatnią osobą, która widziała Iwonę, jest jej tata Kazimierz Walczak (46 l.). W poniedziałek wieczorem zjedli razem kolację. Dziewczyna miała grypę, więc po jedzeniu poszła położyć się do swojego pokoju.
- Zanim poszedłem spać, sprawdziłem jeszcze, jak się czuje. Była w swoim pokoju, w łóżku. To było już po północy - opowiada zrozpaczony mężczyzna.
Cztery godziny później mama Iwony, Ilona (47 l.), obudziła się tknięta dziwnym przeczuciem. Pobiegła do pokoju dziewczyny i z przerażeniem odkryła, że jest pusty! Rodzice zaczęli poszukiwania. Obdzwonili wszystkich znajomych dziewczyny i wszystkie szpitale. Bezskutecznie.
Oknem dziewczyna wyjść nie mogła, bo Walczakowie mieszkają na 8. piętrze. Wygląda też na to, że nie uciekła. Zostawiła w domu dokumenty, klucze, pieniądze, nawet telefon komórkowy.
Rodzice są załamani. - Żebym chociaż wiedziała, że żyje... Inaczej bym to znosiła - głos pani Ilony się załamuje.
Gliwiccy policjanci mają nie lada orzech do zgryzienia. Śladów praktycznie nie ma. Pies szybko zgubił trop, w telefonie komórkowym Iwony nie ma zarejestrowanych żadnych połączeń z nieznanych numerów.
- To zaginięcie jest bardzo zastanawiające - przyznaje Marek Słomski (38 l.) z policji.
Do poszukiwań włączyli się przyjaciele Iwony, którzy w sobotę pomogli policjantom przeczesać dzikie rejony Gliwic. Nic nie znaleziono.
Jeśli wiesz coś o losie zaginionej, dzwoń:
Numer państwa Walczaków to: (0-32) 279-60-47
Albo do policji w Gliwicach: (0-32) 3399-342, 3399-299 lub 997