Zdaniem śledczych do zbrodni doszło 16 czerwca 2009 r. Wtedy udusił Grażynę torbą foliową założoną na głowę. W ogrodzie koło swojego domu wykopał dół, wrzucił tam zwłoki, przykrył je warstwą wapna i betonowych płyt. Dwa dni później zgłosił zaginięcie małżonki. Policjanci szukali jej, w końcu umorzyli śledztwo. Ale latem ubiegłego roku do Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku trafił list od rodziny Grażyny, w którym sugerowano, że za jej zniknięcie odpowiada Sławomir Ż. Sprawą zajęli się policjanci z tzw. Archiwum X. Zatrzymali Sławomira Ż. zaraz po znalezieniu szczątków jego żony.Według prokuratury Sławomir zabił żonę, bo ta cierpiała z powodu choroby alkoholowej, a mężczyzna chciał pozbyć się problemu. Po zatrzymaniu odmawiał składania wyjaśnień. Zaczął mówić dopiero przed sądem. - W tamten wieczór Grażyna wyszła na chwilę do sklepu. Po powrocie zamknęła się w sypialni. Kiedy poszedłem sprawdzić, co się z nią dzieje, zobaczyłem pustą szklankę i poczułem alkohol. Chciałem znaleźć butelkę, bo była na odwyku i brała leki, których nie można mieszać z alkoholem, ale ona zagrodziła mi drogę. Odepchnąłem ją, a Grażyna się przewróciła. Łapała się za brzuch i kazała mi się wynosić. Zasnąłem na kanapie w salonie i obudziłem się o godz. 1 w nocy. Poszedłem do żony i zobaczyłem ją leżącą bez ruchu i zimną. Wpadłem w panikę. Dlatego wykopałem w ogródku dół i zakopałem tam zwłoki małżonki - opisywał Sławomir Ż.
Nie wyjaśnił jednak, dlaczego nie zadzwonił po pomoc, dlaczego szpadlem odciął żonie głowę, na której znaleziono foliowy worek. Sławomirowi Ż. grozi dożywocie.