Kurski się spieszył i... podłączył się pod konwój

2008-11-07 14:00

Poseł PiS Jacek Kurski tak spieszył się na posiedzenie komitetu politycznego partii, że... podłączył się pod policyjnego konwoju. Zatrzymała go dopiero policyjna blokada. Funkcjonariusze myśleli, że to próba odbicia konwojowanego więźnia.

W środę w nocy Jacek Kurski, jadąc na światłach awaryjnych drogą krajową nr 7 Gdańsk-Warszawa, na ponad 100 km "przykleił się" do tyłu radiowozu, by szybciej pokonać trasę. Policjanci, którzy konwojowali właśnie przestępcę, pomyśleli, że to próba odbicia bandyty i wezwali posiłki. Poseł nie reagował na policyjne sygnały i zatrzymał się dopiero na blokadzie koło Ostródy.

Po zatrzymaniu Kurski wylegitymował się i... ruszył w dalszą drogę, bo chroni go immunitet. Przyznał jednak policjantom, że przeszarżował.

- Gdyby to było niebezpieczne, to bym się w to nie angażował. Z punktu widzenia przejeżdżającej kolumny to jest wszystko jedno, czy jadą dwa pojazdy czy trzy - powiedział Kurski. - Dobrze się jechało - skwitował.

Już w czwartek Kurski tłumaczył swoje zachowanie, mówiąc, że spieszył się na posiedzenie komitetu politycznego PiS. Zamierzał dotrzeć do Warszawy samolotem, ale z powodu mgły odwołano lot z Gdańska. Poza tym, jak stwierdził, myślał, że w kolumnie jedzie pochodzący z Trójmiasta marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, który również nie dostał się na samolot.

Komentując zachowanie Kurskiego prezes PiS Jarosław Kaczyński stwierdził, że jeśli Kurski złamał prawo, powinien ponieść konsekwencje.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki